24.10.2011

167. Chochoły jako horror:)

Gazeta Wyborcza zauważyła "Żuławie", a przez to zauważyła i powieść Szostaka. A ja dzięki temu poznałem nową interpretację tej wdzięcznej przecież dla hermeneutykowania powieści. Oto jak zaczyna się notka w GW:

"Chochoły" Szostaka to opowieść o pewnej krakowskiej rodzinie, która odzyskuje kamienicę, uwalniając się od lokatorów, osiedlonych tam w poprzednim ustroju.

Na podstawie tego zdania ujrzałem "Chochoły" jako rodzimy odpowiednik "Delicatessen". Oto jest kamienica i kamienicznicy usuwający w krwawy sposób lokatorów, których chcą się pozbyć. Ale, jak w "Delictessen", akcja spotyka reakcję. Znów cytat z GW:

Po śmierci babci dobra passa rodziny Chochołów odwraca się, a w Krakowie wybucha rebelia.

Oczywiście, to małe nabijać się z redaktora GW, który starał się jak mógł opisać fabułę "Chochołów" w dwóch zdaniach. Niestety, dziś odezwał się we mnie człowiek mały a podły. Bywa i tak. Może też zżera mnie zazdrość, że sam nie dostrzegłem w powieści Szostaka wyjątkowego znaczenia tak nośnego, potencjalnie krwawego wątku, że sam nie wpadłem na to, by przyczynić się do jej promocji w ten sposób?

Przy całym tym wyzłośliwianiu się, uważam, że to miło, iż "Żuławie" zostały dostrzeżone przez GW.

3 komentarze:

  1. Każda rewolucja zjada swoje chochoły. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A silnik GW poleca mi jako następny powiązany artykuł: "Radioaktywni, świecące sutki i... Zobacz prace świetlnego kolektywu [FOTO] >>" Huehuehuehuehuehue

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrą powieść można odczytywać na wiele sposobów :D

    OdpowiedzUsuń