13.11.2013

209. młody Rambo

Odpowiedzialność za niniejszy wpis ponosi Patrick Rothfuss, którego powieść przeczytałem ostatnio w ramach nadrabiania zaległości fantasy. O tym nadrabianiu miał być dzisiejszy wpis, ale im bardziej o nim myślałem, tym bardziej go nie było, bo John Rambo wpychał się na jego miejsce.

Powieść Rothfussa zaczyna się tak, jak zaczynał się Rambo III, tyle, że potem bohater zamiast gnać do dalekiego kraju, żeby krzewić dobro (ale - uwaga - do czegoś takiego jest namawiany) siada przy stole i opowiada swoją historię. Zaczyna od dzieciństwa i o tym dzieciństwie, oraz wczesnej młodości traktuje "Imię wiatru". Kombinując jak napisać o tej powieści szczerze, wydumałem tylko, że to właśnie jest znakomity pomysł na film o Rambo. "Młody Rambo"! 

Pomyślcie, wiemy już jak zmienił się w maszynę do zabijania i co z tego wynikło. Ale dlaczego to wszystko się stało? Czemu nie zrobić filmu młodzieżowego, najlepiej popularnego urban fantasy tylko bez fantasy? Powiedzmy - ubran heroic fantasy (ale bez fantasy).

Ja to widzę tak - John Rambo, siedemnastolatek, ale tuż przed osiemnastymi urodzinami, pracuje jako, powiedzmy stolarz, w zakładzie swojego wujka, surowego, lecz w gruncie rzeczy poczciwego Josepha Rambo. Nosi długie włosy, bo lubi, ale należy raczej do konserwatywnego świata rzemieślników włoskiego pochodzenia. Jednak któregoś dnia spotyka w jakichś niespodziewanych (ale nie dramatycznych) okolicznościach dziewczynę. No i masz - zgadliście, laska jest hipiską. Nosi imię Rainbow Tours albo coś w tym stylu i kocha świat. Rambo jest zaskoczony jej podejściem do życia, odkrywa zupełnie nowe doznania i rzeczywistości, a ona czuje dziwną sympatię do tego nieokrzesanego narwańca. Dla niej John postanawia porzucić swoje nieco brutalne hobby (zagrajmy popkulturowo i powiedzmy, że marzył o tym, by zostać bokserem; w tajemnicy trenował u sędziwego mistrza, obecnie zapomnianego, bo upadłego w wyniku zaawansowanego alkoholizmu). Zaczyna zakuwać do egzaminów, by pójść na studia. On ją kocha, ona jego tylko trochę lubi. Ukazuje mu kto, jak i dlaczego naprawdę rządzi światem. 
Pewnego dnia przychodzi do Rambo powołanie do wojska, podobnie jak do lidera całej grupy, prywatnie brata Rainbow. Brat ogłasza, że publicznie spali kartę powołania. Rambo się waha, przecież został wychowany na konserwatywnego patriotę. Rainbow płacze, sama nie wie, czy ze smutku, że go zabiją w Wietnamie, czy z żalu, że nic nie zrozumiał. Porzuca Rambo na skaju urwiska i odbiega w ciemność.

Rambo całą noc walczy ze sobą. Rankiem, spocony i poobijany, ale pewny swego, patrząc smutno na uwijającego się w warsztacie wujka, odchodzi. Nogi same niosą go do parku, gdzie brat Rainbow i koledzy zgromadzili się, by spalić karty powołania i książeczki wojskowe. Rambo przyłącza się do nich. Wzrok ma smutny, ponury, ale twarz rozjaśnia mu się na widok radości Rainbow. Dziewczyna rzuca mu się na szyję i przez chwilę są szczęśliwi. Nie wiedzą, że obserwują ich złe oczy z innego świata. Świata podłych skurczybyków z bractwa bogatych niestudentów, których ojcowie wykupili z armii. Ubierają się na czarno i nienawidzą hipisów za ich radość i przekonania. Ich przywódca, sadystyczny Marshall, marzył by wstąpić do wojska i mordować cywili, ale despotyczny ojciec zabronił mu tego. Marshall czuje się poniżony i odgrywa się na hipisach.

Tej nocy jego ludzie wedrą się do komuny, w której Rambo i Rainbow odkrywali co naprawdę do siebie czują i jak mogą to sobie wzajem okazać. Marshall i jego Mroczni Szeryfi Nocy (tak ich nazwał, a co) demolują komunę, biją nieumiejętnie stawiających opór hipisów i zabierają się do zdzierania szat z dziewczyn, kiedy z pięterka zbiega Rambo, trochę zły, bo przez napastników przerwał coś, czego żaden nastolatek przerywać nie lubi. "Może spróbujecie się ze mną?" - rzuca. Rozprawia się z Mrocznymi Szeryfami Nocy bez trudu, dzięki lekcjom boksu. To maminsynki zdolne pobić co najwyżej pacyfistów. "Rambo, nie!" - krzyczy Rainbow, ale jest za późno. Rambo walczy. Ma to, jak wiemy, we krwi. W krytycznej chwili Rainbow sama rzuca się na pomoc otoczonemu Rambo i rozrzuca Mrocznych Sieryfów Nocy kopniakami capoeiry. Bardzo się tego później wstydzi.

Dochodzi do epickiego pojedynku z trenującym jakąś brutalną sztukę walki Marshallem. W jej wyniku dom hipisów legnie w gruzach, a Marshall umknie poniżony i oszpecony złorzecząc i przysięgając, że się zemści.

Hipisi postanawiają uciec do Kanady, gdzie nawet bobry są szczęśliwe, a konni policjanci uśmiechnięci i uprzejmi. "Jedź z nami" - prosi Rainbow, ale Rambo wie, że jeśli to zrobi, ściągnie na nich zemstę Marshalla, który już zawsze będzie go ścigał. Ojciec Marshalla poruszył za właściwe sznurki i za Rambo ugania się policja i skorumpowani sędziowie, a także siepacze Bractwa Czaszki.
Rzuca więc dziewczynie suchara w stylu: "Twój świat to piękne marzenia, a mój to samotność pięści" i odchodzi. Zmierza do jedynego miejsca, które może zapewnić mu ochronę przed siepaczami ojca Marshalla, do komisji rekrutacyjnej, do Wietnamu, na wojnę.
"W Wietnamie na pewno też żyją bobry" - mruczy melodramatycznie.

Napisy. Muzyka z "Hair" zmiksowana z mrocznym marszem, który z czasem zaczyna dominować, aż zostaje tylko on. Ujęcie na helikoptery nad wietnamską wioską, motyw muzyczny z "Rambo" wybija się ponad marsz. Koniec.

7 komentarzy:

  1. WRZUTA W KILKU CZĘŚCIACH, BO NIE WCHODZI!
    Jak na pierwszą redakcję, historia bardzo Ci się udała. Wrzućmy zatem drugą redakcję, która uzupełnia wiele niejasności:
    Matka Johna odumarła go w dziecięctwie (np. dała się zastrzelić młodocianym myśliwym polującym nielegalnie na terenie rezerwatu), gdy miał siedem lat i właśnie zaczynał szkołę. Ojciec po śmierci matki się rozpił. Nie był wzorem męża już wcześniej, ale teraz stał się pijanym brutalem.

    Scena pogrzebu zaczyna film, cmentarz jest mały, w prowincjonalnym miasteczku Qualla w górach Smokey, w Karolinie Północnej (jego matka była Indianką, pomnisz?). Ojciec łyka ze szklanej piersiówki i chwieje się. Joseph Rambo, jego starszy brat spogląda z dezaprobatą, pastor intonuje. Wiatr wieje i podrywa poły dziecięcej kurteczki Johna, chłopiec nie płacze, ale z oczu ciekną mu łzy. Wujo kładzie mu na ramieniu ciężką, spracowaną dłoń i tym samym przejmuje nad nim opiekę. Kiedy idą do samochodu, dziadek, ojciec matki, stary szaman Jefferson Suche Gardło, cicho, pod nosem, intonuje (już po odejściu pastora i innych gości) pieśń śmierci Czirokezów.

    [tyle wstępu]

    OdpowiedzUsuń
  2. [uwagi do Twojego]

    Rambo nie marzył, żeby zostać bokserem, nie miał czasu na osobne treningi, cały czas wolny spędzał w warsztacie wujka pomagając mu w pracy. Uciekał do niego z domu w Qualla autobusem i autostopem od razu po szkole, kiedy tylko mógł, żeby nie przebywać z wiecznie wściekłym i pijanym ojcem. Wuj nie miał żony i dzieci, oddany był tylko swojej sztuce i w pracy sprzedawał młodzieńcowi różniste mądrości życiowe a'la Zen (np. jeżeli zbyt mocno uderzysz, młotek zostawi ślad na drzewie, jeżeli zbyt słabo - uderzenie nie da efektu). Młody John nie trenował nic poza ew. szkolnym futbolem amerykańskim, gdzie pokazała się jego narwana natura [na co dzień jest nieśmiały i wycofany, jednak na pewne bodźce reaguje wściekłością, do dopracowania], której jego wychowawca nie potrafił poskromić: skłonność do ulegania emocjom, zapominanie, że to brutalna, ale jednak gra. Te cechy charakteru nie dawały mu szans na karierę sportową (a drużyna Uniwersystetu w Knoxville wciąż szuka futbolistów), więc po skończeniu hajskula (i z braku pieniędzy oraz stypendium) porzuca dalszą naukę i zatrudnia się w rozbudowanym do niedużej manufaktury stolarskim warsztacie wuja Josepha w Knoxville (Tennessee) [ówczesne Knoxville ma ~150K mieszkańców, więc jest dość duże, żeby robić tam interesy (właśnie podnosi się po klęsce w latach 60-tych i odpływie prawie 30% populacji), ale jednocześnie wciąż dość prowincjonalne i zamknięte w sobie, żeby utrzymać konserwatystów zgodnie ze stereotypami - może pokazać już konflikt starego z nowym?].

    Wkrótce poznaje Rainbow Tours (RT). [okoliczności do dopracowania:]
    Przez Qualla przejeżdża zmierzając do Knoxville mobilna komuna hipisia na pomalowanych w psychodeliczne kwiatki volkswagenach-ogórkach.
    Zabierają Johna autostopem. John i RT nawiązują pierwszy kontakt wzrokowy.
    Następnego dnia John spotyka ich przypadkiem na parkingu przed supermarketem [jak tam było z supermarketami w latach 70-tych?]. RT rozmawia z nim (flirt) podczas próby wyżebrania od niego dolca "na jedzenie". Rambo udaje, że nie zrozumiał i ucieka do sklepu. Wychodząc szuka jej jednak i nie znajduje, hipisi już odjechali. Rambo jej szuka i znajduje na trawniku przed Ayres Hall Uniwersytetu Tennessee, gdzie trwa demonstracja antywojenna/antyrasistowska [- do wyboru antywojenna trochę za wcześnie, antyrasistowska trochę za późno]. Policja brutalnie rozpędza, zamieszki, policjant zamierza się pałką na RT, Rambo ją ratuje itp. A może to nie policjant tylko Marshall, na czele grupki zabijaków?
    [cała historia z hippisami jest anachroniczna, ale można to dopasować, o ile jest to jedna z pierwszych grup hippisowskich, więc jeszcze nie tak bardzo znarkotyzowana, zblazowana, raczej świeżość typu film "Hair"]

    OdpowiedzUsuń
  3. John zatem nie zamierza porzucać brutalnego hobby, bo go nie ma. Ale RT tak czy owak jest oszałamiającym doświadczeniem. Odkrywa przed nim świat, jakiego nie znał, głównie chodzi o palenie trawki i nadzieję na seks, ale też dyskusje ideolo, sprzeciw wobec tradycyjnych wartości itp.

    [tu wracamy do Twojej narracji - ponieważ między książką a filmem jest 9 lat różnicy, polegamy na filmie, bo mówimy o filmie. Zatem jest rok 1964, kiedy Rambo kończy 18 lat. W Wietnamie pełną parą rusza Program Feniks, CIA werbuje zabijaków do misji na terenie wroga.

    od:
    Pewnego dnia przychodzi do Rambo powołanie do wojska
    do:
    a Marshall umknie poniżony i oszpecony złorzecząc i przysięgając, że się zemści.

    oczywiście pojedynek z Marshallem nie jest łatwy, Rambo srogo obrywa od Mrocznych Szeryfów, m.in. dlatego, że nie ćwiczył boksu, jest tylko utra-silnym narwańcem z doświadczeniem z futbolu amerykańskiego. Stąd jego niespożyta kondycja i siła oraz odporność na ból. ]

    Rambo, srodze pobity, trafia do szpitala za sprawą hipisiej furgonetki. Jest przytomny, prosi RT, żeby z nim została, ale ona odmawia, bo jadą do Kanady. Zatem nie suchar o samotności pięści, tylko o zdradzie prawdziwej miłości. Od tej pory Rambo nie wierzy już w poezję. RT obiecuje, że napisze. Ale nie pisze.

    W szpitalu wkrótce odwiedza go ojciec Marshalla i tłumaczy, że Rambo nie ma szans, jak tylko wyjdzie, to go dopadną i trafi na całe życie za kraty pod wieloma sfałszowanymi zarzutami. Ojciec Marshalla nie wie, czy się z tego powodu cieszyć, czy martwić (postawa jego syna go martwi, ale nie potrafi jedynaka poskromić). Stąd Rambo, jak tylko trochę wydobrzeje, leci na drugą stronę ulicy do komisji rekrutacyjnej.

    Na oględzinach dostaje najwyższe noty, widoczne sińce i rany zwracają uwagę majora Sama Trautmana, szefa komisji, którą to rolę pełni w przerwie swojej służby w Wietnamie - oczekuje na przydział do formowania pierwszego oddziału SOG. Z miejsca proponuje młodzieńcowi, którego aparycja i sposób bycia wskazują na potencjalnego zabijakę, zapisanie się na kurs specjalny. Scena typu "zapamiętam cię, odezwę się niebawem, a tymczasem bądź grzeczny i trenuj, światła kariera przed tobą".

    "W Wietnamie na pewno też żyją bobry" - mruczy Rambo melodramatycznie.

    Itd.

    OdpowiedzUsuń
  4. ubran heroic, w odróżnieniu od nieubran (goła klata)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tylko zapytam: czy historia w notce zawiera spoilery do powieści Rothfussa? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Flamenco - mistrzostwo, dziękuję. Tylko zastanawiam się, czy MR urban fantasy, który to gatunek opanowany dziś przede wszystkim przez nastoletnie mścicielki, nie powinien być albo opowiadany z perspektywy RT, albo mieć przynajmniej dla niej bardziej heroiczną rolę (dlatego u mnie zna capoeirę). No chyba, że opowieść o jej zmaganiach ze złem zostawimy na spin off:).

    @Alc. W takim razie Rambo to zdecydowanie nieubran heroic.

    @imn. Właściwie nie zawiera, ale też i zawiera;). Zależy jak bardzo metaforycznie potraktujemy MR. Jeśli zerometaforycznie to nie zawiera. Raczej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Agrafku i Flamenco, zrobiliście mi dzień. Dziękuję. :)
    Beata

    OdpowiedzUsuń