9.02.2010

61. Szatanoliberalizm deprawuje dziewczynki o psim węchu

Ponieważ popełniłem wpis o grze Bioshock, czuję się w obowiązku zamieścić link do bardzo cennej i ważnej informacji poświęconej tej grze. Przecież niektóre spośród zaglądających tu osób mają dzieci i mogłyby wpaść w pogańsko deprawacyjne pułapki jakie zastawia na nie rynek gier, przy moim - jak się okazuje - udziale.

3 komentarze:

  1. Najbardziej rozwala w tym wszystkim rzecz, na którą zwrócił uwagę komentator, czyli fakt, że każda gra ma kategorię wiekową widoczną na pudełku, poza tym ma oznaczenia PEGI. Tyle, że nikt na to nie zwraca uwagi. A potem straszne oburzenie, że łojzicku w co to jego dziecko gra!!!1111oneone. Czasem odnoszę wrażenie, że powinno się zmienić proporcje: 80% okładki powinno zajmować oznaczenie wieku, świecącymi czerwonymi literami, a resztę może jakaś ilustracja.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym to mimo wszystko podpiął pod formę promocji tytułu. No bo jak inaczej można nazwać sytuację, w której facet nie kupił dziecku gry, a mimo to wiedział jakie teksty pojawiają się w grze? Albo jest to działanie marketingowe albo po prostu pirat.

    Inna sprawa, że wszyscy leją na oznaczenia wieku. A później oczywiście pretensje do wydawcy i światka gier, że deprawują dzieci/młodzież. Święci rodzice nie są winni - przypomina mi to scenę gdy jak kiedyś spacerowałem z psem to słyszałem wymianę zdań pomiędzy dzieciakami w wieku 8-10 lat... jeden chwalił się, iż rodzice kupili mu GTA: Liberty City Stories na PSP. I jak tu dla przykładu nie ukarać takich rodziców (gra 18+)?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też początkowo sądziłem, że to promocja i dowcip. Potem jednak przeglądnąłem komentarze pod artykułem, a tam autor tekstu dość poważnie go bronił, tłumacząc się, że opisuje tylko reakcję zatroskanego rodzica i zarzucając krytykom, że żaden nie przedstawił sensownego argumentu, a wszyscy tylko się nabijają i czepiają go bezpodstawnie. I ten wpis nie wyglądał już ani dowcipnie, ani jak część promocji.
    PEGI - to osobna sprawa. Mam wrażenie, że ignorowanie oznaczeń na grach bierze się z tego samego rodzaju myślenia, które swego czasu sprawiało, że całe tłumy szkolnej dziatwy były zapędzane przez panie nauczycielki do kin na "South Park". Bo przecież, jeśli coś jest: komiksem, filmem animowanym, czy grą, to z pewnością adresowane zostało do dzieci, nie? Po co więc zawracać sobie głowę oglądaniem jakichś symboli na pudełkach, sprawdzaniem opisów itd. itp.?

    OdpowiedzUsuń