19.03.2010

73.

Zbierałem się do tego wpisu już kilka dni, ale jakoś zebrać się nie mogłem. No to teraz polecimy serią wpisów.
Odpowiedzialność za niniejszy wpis ponosi Bio, który na drugobiegowym forum postawił wątek Kapuściuńskiego i trochę się w nim zdziwił, że ludziom nie podoba się, iż Kapuściński czasem konfabulował. "Podkoloryzowywaniu" reportaży nie dziwił się także Orbit na swoim blogu:
Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi też, czy w jego książkach jest prawda czy nieprawda. Liczy się to co napisane.

Mnie się fakt, że reporter zmyśla nie podoba. Jeśli ktoś mieni się reporterem, to gwarantuje tym tytułem wierność faktom. Oznacza to, że nawet jeśli "lekko ubarwia" te fakty, wprowadza mnie w błąd, oszukuje mnie - odbiorcę, wierzącego reporterom. Gorzej - sprawia, że także do jego kolegów po fachu mogę stracić zaufanie. Nie można tego akceptować, przymykać na to oko w imię wielkości pióra Kapuścińskiego, bo nic nie przychodzi tak łatwo jak korozja charakterów. Jeśli potraktujemy Kapuścińskiego ulgowo, pójdą za nim następni, a nam zabraknie argumentu, by ich zganić. "Pójdą"? Już poszli! Oto, co powiedział Sekielski przyłapany na kłamstwie w filmie "Władcy marionetek":
Film dokumentalny to skrót, pewne uogólnienie

Pamiętajmy o tym oglądając telewizję, słuchając radia i czytając gazety. Pełne są one "pewnych uogólnień". Kiedyś wynikały takie "uogólnienia" z racji politycznych. Tak nadal się dzieje - Rzepa uogólnia po swojemu, a GW po swojemu. Choć jednak polityczne zacietrzewienie powinno kompromitować dziennikarza, gorsze jest, że "uogólnianie" jest powszechne także i na innym poziomie - "uogólnia" się po to by sprzedać materiał by uatrakcyjnić go i swoją w nim rolę. By sprzedać przekaz. Tak zrobili i Kapuściński i Sekielski. I tak robi bardzo wielu dziennikarzy i reporterów na co dzień. O czym piszę także z perspektywy kogoś, kto w telewizji pracował przez dwa lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz