23.03.2011

122. pożyczone

Andrzej Zimniak na swoim blogu zamieścił link do wywiadu z Freemanem Dysonem. Wywiad wydał mi się na tyle interesujący, że pozwalam sobie ów link "pożyczyć". A w ramach reklamy krótki cytat mogący zabrzmieć niemal jak memento:

Już wówczas dowiedziałem się, że ludzi zajmujących się tym tematem można podzielić na dwie grupy: tych, którzy przyglądają się realnemu światu, i tych, którzy pracują nad modelami komputerowymi. Bardzo się od siebie różnią.

4 komentarze:

  1. Za dużo http ci wyszło ;)

    Poprawiony link

    OdpowiedzUsuń
  2. Dyson znajduje się w bardzo komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o herezje, bo nie ponosi praktycznie żadnej odpowiedzialności za to, co mówi --- ponieważ nie jest już w kursie nauki, a tylko publicystyki, to konsekwencje praktycznego wdrożenia jakiejś jego hipotezy nie istnieją (bo jest poza nauką, więc nikt jej na jego odpowiedzialność nie wdroży). Naukowcy z głównego nurtu nie mają tego luksusu. Poza tym merytorycznie też ponoć Dyson pozostaje dość daleko od stanu nauki (por. globalne ocieplenie na doskonale szarym). Ten cytat, który wrzuciłeś w notkę, nie do końca pokrywa się akurat z moimi odczuciami; choć faktem jest, że symulanci stali się odrębną grupą, obok doświadczalników i teoretyków, i właściwie mamy teraz trzy konkurencyjne, ale i uzupełniające się podejścia do świata. Co mi się z kolei bardzo podobało w wywiadzie: uwaga FD o tym, że mamy 10x więcej teoretyków strun niż faktycznie potrzebujemy --- fajnie wpasowuje się w obraz nauki jako tworu nieracjonalnego, rządzonego przypadkiem bardziej niż planem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację. Przy czym ja nie patrzyłem na Dysona jak na naukowca opowiadającego o teoriach naukowych, ale właśnie jak na swego rodzaju publicystę, człowieka, który wprawdzie wywodzi się ze środowiska naukowego, ale teraz przygląda mu się nieco z boku. Choćby ten udział w projektach rządowych, o którym opowiada, wraz ze wszelkimi tego konsekwencjami (zaplątanie w politykę, doświadczenie ostracyzmu) daje mu szerszą, pozanaukową perspektywę. W efekcie facet przestaje być "tylko" naukowcem, przechodzi na stronę krytyka, komentatora. Może się mylić oczywiście, ale oferuje coś, co niedostępne jest zapewne wielu naukowcom tak zamkniętym w swoich projektach, że niezdolnych do tej właśnie szerszej perspektywy. Przy tym mnie Dyson wydaje się rozsądny, mam wrażenie, że nauka ale i życie nauczyły, go intelektualnej pokory. Unika kategorycznych sądów (co nie znaczy, że takich nie stawia wcale). Wydaje mi się, że ma też sporo dystansu (taki obraz wyłania się, w każdym razie z wywiadu, nie musi być prawdziwy).

    OdpowiedzUsuń