Miał być Tomek Wilmowski opisywany piórem Lovcrafta, ale czas na niego dopiero nadejdzie. Zamiast tego przyszło mi do głowy, że najwyższy czas napisać slashera. Myśl ta dopadła mnie, gdy oglądałem dzieło tego rodzaju produkcji brytyjskiej, w którym spotkał się James Cook z Skinsów z drugoplanową postacią drugiego chyba odcinka Misfits, a w każdym razie tak mi się wydawało, bo Wikipedia nic o udziale Kelly Reilly w Misfist nie wspomina. Mogłem się więc pomylić. Film w każdym razie nosi tytuł Eden Lake i zachowuje konwencję slasherów aż do bólu. Pewnie dlatego przyszło mi do głowy, by napisać slasher w formie zeznań zbieranych we wsi przez szeregowego policjanta. Ponieważ w slasherach niemal zawsze pojawia się postać blondynki cudem wychodzącej do ostatnich minut z rzezi, a czasem nawet urządzającej rzeź napastnikom, w mojej wersji byłaby to relacja przestraszonych krwiożerczych drwali, bojących się wejść do lasu. W lesie bowiem wciąż czekałaby na nich zabójcza (w dosłownym tego słowa znaczeniu) blondynka.
Nic z tego. Slasher został wyparty przez nowy, lepszy plan. Wymyśliłem bowiem, by wykorzystać naszą, polską, narodową cechę, uznawaną zwykle za wadę i przekuć ją na narzędzie sukcesu
Spece od zarządzania firmami znają wagę kwestii "oceny ryzyka". Ryzyka to ważny element każdego modelu zarządzania. Kto, pytam, lepiej oceni ryzyka niż urodzeni defetyści, odruchowo snujący najczarniejsze scenariusze, przekonani o nieuchronnym upadku każdej cywilizacji i każdego poranka wyglądający za okno, by przekonać się, czy inwazja wrażych hord już dotarła na ich podwórka? Polacy nie pytają "czy nastąpi nieszczęście?", ale "jak długo musimy jeszcze na nie czekać"? Nie jestem przecież inny. Najwyższy czas zacząć na tym zarabiać.
Wymyśliłem Prywatną Agencję Defetystyczną. Jej (czyli moi) pracownicy będą wynajmowani rządom, armiom i firmom, by kreślić przed nimi jak najbardziej ponure scenariusze. Ilekroć firma, rząd albo generałowie będą przekonani, że przewidzieli każdy rozwój wypadków, PAD wysyłał do nich będzie prześmiewcze maile z propozycjami usług. Nikt, kto poważnie myśli o rządzeniu i zarządzaniu nie będzie mógł odmówić PAD współpracy. A defetystyczna żyła złota nie wyczerpie się nigdy, bo narodowe nasze czarnowidztwo jest nieskończone. To chyba jedyne nasze zasoby bogactw naturalnych, którymi nikt nie może z nami konkurować.
Jak widać pomysł jest genialny w swojej prostocie. Szkoda tylko, że nic z niego nie wyjdzie, bo na pewno ktoś mi go ukradnie (najprawdopodobniej już, w tej właśnie chwili, rejestruje firmę), albo rządy okażą się za głupie, żeby zrozumieć geniusz takiego przedsięwzięcia. Ewentualnie koniec świata nastąpi minutę po podpisaniu pierwszego kontraktu. Może też dopaść mnie inna katastrofa. Jestem w stanie wyobrazić ich sobie bardzo wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz