22.04.2011

133. degettoizacja

Słowo w tytule wygląda bardzo brzydko i nawet trochę się go wstydzę, ale w gorączce myślenia o wszystkim tym, co w święta zrobić trzeba, jakoś nie udało mi się wymyślić czegoś ładnego. Wśród owych rzeczy do zrobienia w święta, jest i napisanie wreszcie notatki o tym, co działo się podczas Krakow Game Fusion, ze szczególnym uwzględnieniem spotkania o getcie fantastycznym. Okrzykom "precz z krytykami" dał mimowolny odpór niezastąpiony Paweł Głowacki w felietonie "Wciąż Ernest" zamieszczonym w dzisiejszym Dzienniku Polskim (podlinkowałbym, ale DP każe się logować). Przyczynkiem do konwentowej dyskusji są też elektorskie nominacje do Nagrody im. Żuławskiego. Można je, wraz z punktami przyznanym przez elektorów, zobaczyć tutaj.

Co można wyczytać z tej tabelki? Cieszy mnie iż pierwsze dwa miejsca zajęły powieści Szostaka i Twardocha, ale to dopiero początek. Ważne, że pierwsze cztery miejsca to powieści wydane przez wydawnictwa nie specjalizujące się w fantastyce - Lampa i Iskra Boża, Narodowe Centrum Kultury i Wydawnictwo Literackie. Z dziesięciu znajdujących się na liście powieści tylko pięć wydały wydawnictwa fantastyczne - Powergraph (z powieścią, która wydana gdzie indziej zostałaby pewnie uznana za głównonurtową), Fabryka Słów, Runa i Supernowa. Getto, ha!

5 komentarzy:

  1. Ogólnie z tym gettem to coraz mocniej widzę szufladkowanie po autorach i po okładce, i po wydawnictwie. No bo zaraz, czy "Baudolino" Eco nie powinno być uwzględnione na fantasta.pl? A "Wahadło Foucaulta"? Z kolei "Chochoły" i "Eremanta" faktycznie są bardziej po tej drugiej stronie płotu ("Eremantę" oceniam niesłusznie i niesprawiedliwie, bo przed lekturą).

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Polterze wyrazili obiekcje względem Chochołów. Cytuję: "tylko gdzie tam fantastyka w "Chochołach"? Jeśli subiektywne deformacje świata narratora uznać za fantastykę, to połowa ambitnej prozy mainstreamowej się kwalifikuje (i 90% poezji)."

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyka w "Chochołach" istotnie jest problematyczna. Najprościej byłoby powiedzieć, że są "Chochoły" fantastyczne towarzysko, bo napisał je autor jeżdżący regularnie na konwenty miłośników fantastyki. Można i inaczej, wskazać, że pojawia się w "Chochołach" rodzina Wichrów, sięgająca korzeniami, jak wskazują niektóre odczytania prozy Szostaka, a także apokryficzne napomknienia samego autora, samych Smoczogór, którym nikt fantastyki nie odmawia.
    Koniec końców pozostaje bastion ostatni, ale dla dyskusji istotny - mieszczą się "Chochoły" w fantastyce, ponieważ tak uznali elektorzy nagrody oddając na tę powieść liczne głosy. Przy takim rozstrzygnięciu ryzykujemy uznanie, iż o fantastyczności utworu decyduje jego odczytanie, a nawet gorzej - tfu, panie, za przeroszeniem demokracja! Byłabyż więc "fantastyczność" terminem o zgrozo ulotnym?
    No ba. Ale czy "Chochoły" nie są jednak bardziej fantastyczne od "Eremanty"? A może nawet - pomiłujcie ludziska - od Wędrowycza? To ostatnie to herezja, wiem:). Ale podpitego bimbrownika, którego nic co złe się nie ima (wielkie mi co, każdy odpowiednio piany tak ma, dowodów bez liku na krakowskich brukach w weekendowe wieczory) łatwiej mi sobie wyobrazić niż rewolucję w Krakowie. A że u Pilipiuka diabły? Toż mnie osobiści dorwała na Rynku ślicznotka krzycząca: "Szatanie, szatanie, dotknij mnie!". Może do końca życia będzie opowiadać, że spotkała kiedyś Pod Jaszczurami (smok w herbie!) demon?
    A rewolucja Krakowie? Nie do pomyślenia!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero, gdy zadałeś to pytanie, uświadomiłem sobie jaką pułapką była tamta sytuacja! Przecież dotykając dziewczyny przystałbym na uszatanienie siebie. Nie dotykając zaprzeczyłbym etosowi wszystkich mężczyzn wracających z suto zakrapianych imprez. Straszne. Dobrze, że wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy.

    OdpowiedzUsuń