29.04.2011

135. niedotrzymana obietnica

Jakiś czas temu postanowiłem, żeby nie mieszać w ten blog zagadnień politycznych i im podobnych. Raz dlatego, że skutkuje to zwykle niepotrzebnym podnoszeniem ciśnienia, dwa, że nie uważam się za odpowiedniego do wymądrzania się na te tematy. Ponieważ jednak pretekstu dostarcza mi film, można powiedzieć, że znalazłem furkę umożliwiającą mi ominięcie postanowienia.

Wyśmiewanie politycznej poprawności stało się nudne. Kłopot w tym, że jej prorocy nie ustają w promowaniu swych światłych idei. Dzięki ich zapałowi mogłem wczoraj przeczytać w GW o "rasistowskich hasłach" pod adresem twórców filmu "Thor". Tytuł mnie zaskoczył. Jakież to rasistowskie hasła można wykrzykiwać wobec autorów filmu o supernordyku? No, ale jeśli wielbiciele czarnych butów i fryzury na jajo krzyczeliby np.: "Niech żyje reżyser, piewca białej rasy", to też byłoby rasistowskie hasło, prawda? Okazało się jednak, że problem w czym innym. Oto bowiem w roli jednego z nordyckich bogów zatrudniono aktora rasistowsko rzecz ujmując: czarnoskórego. Twórcy filmu nie widzą problemu. "To po prostu dobry aktor" mówią. Niby racja. A ponieważ bogowie Asgardu nie istnieli, to kolor ich skóry nie powinien mieć znaczenia.

A jednak ma. Nie jestem specem od mitologii kolesi z rogatymi czapami (tak, wiem, to wizja pop), niemniej odnoszę wrażenie, iż wyobrażali sobie bogów na obraz i podobieństwo swoje. Co więcej, w krainach białych ludzi kolor czarny rzadko miał pozytywne konotacje. Argument o "dobrym aktorze" ma sens tylko pod warunkiem, że uznamy go także w sytuacji, gdy w biografii Nelsona Mandeli albo Malcolma X zagra któregoś z nich np. znakomity aktor Robert De Niro, a w Mao Tse Tunga wcieli się znakomita aktorka Anna Dymna. Bo, jeśli kunszt aktorski to jedyne kryterium, z takimi obsadami aktorskimi nie powinno być problemu.

Naturalnie, tak się nie stanie, a gdyby nawet, potraktowano by to jako eksperyment. W przypadku filmu "Thor" twórcy udają, że zrobili rzecz najzwyczajniejszą pod słońcem. Trochę racji mają. Najzwyczajniej pod słońcem, politpoprawnościowo się wygłupili, a teraz, co bardzo ludzkie, brną.

25 komentarzy:

  1. mi thor wisi, nie pójdę, nie mam kasy, czasu itd., ale jednak jest roznica pomiedzy pop-mitem za sto baniek a biografia mao czy malcolma x - moze wlasnie w filmie chodzi o to, by bogowie byli 'na podobienstwo', tyle ze wspolczesnej ameryki? skoro rozmawiamy po angielsku, to czemu jeden z bogow nie moze byc czarny? dla mnie ok (swiadome "przeciez i tak to nie ma nic wspolnego z wierzeniami starozytnych"), ale nie sledzilam reszty obsady itd., wiec to tylko intuicja. no.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na to patrzę jednak inaczej. Oczywiście, "Thor" to popnawalanka. Ale... właśnie takie filmy gromadzą największą publiczność, w dodatku niewyrobioną bo małoletnią. Wiem, że obecnie żyjemy w globalnym kalejdoskopie, ale przecież nie zawsze tak było. I warto o tym pamiętać.
    Zwłaszcza, że chęć zafałszowania historii (i kultury) jest silna. Wystarczy wspomnieć pretensje Spike'a Lee do Eastwooda przy okazji "Sztandaru chwały". Nie każdy jest Eastwoodem i ma jaja oraz pozycję pozwalającą stwierdzić: "nie umieściłem w amerykańskiej armii na Iwo Jimie afroamerykanów, bo wtedy nie mogli służyć w jednostkach bojowych, a chcę być wierny realiom". Niemniej sam fakt, że Spike Lee się o to oburzył pokazuje, że problem istnieje.

    Istnieje i taka możliwość, że twórcy filmu rzeczywiście już tak głęboko siedzą w politpoprawności, że nie zauważają, że obecna zachodnia kultura nie jest jedyna i aczasowa. I to chyba jest dopiero zatrważające. Bo oznaczałoby, że twórcy oślepli na rozmaitość kultur.

    OdpowiedzUsuń
  3. mi jest przykro, ze mitologie sa obecnie wykorzystywane w kinie dla szerokiej publicznosci glownie jako budulec blockbusterow, ale nie nazywalabym tego zafalszowywaniem historii. dwa, mity, legendy etc. maja to do siebie, ze sa non stop reinterpretowane i przeksztalcane, i to przeciez jest super - mozna jedynie bolec nad tym, ze z wielkimi postaciami popkultura obchodzi sie czesto plytko i banalnie, a najlepsze rzeczy nie sa ekranizacjami wprost (vide kanadyjskie pogorzelisko).
    moim zdaniem nad thorem nie ma co plakac - skoro w tytusie julie taymor byl salon z grami, to czemu w thorze nie ma byc czarnoskorego boga? - lepiej zapalmy swieczuszki za ekranizacje amerykanskich bogow ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chodzi tylko o zafałszowanie historii, ale i kultury. Hollywood produkuje filmy według zasady:
    "Ponieważ w naszych czasach kolor skóry nie ma znaczenia (co jest ciągle jeszcze postulatem), to udawajmy, że zawsze tak było, że ludzie różnych ras żyli obok siebie jakby nigdy nic". A przecież tak nie było, u licha. I ma to konsekwencje. Wyobraźmy sobie np. kulturę popularną w Usach, w których historii nigdy nie było niewolnictwa.

    Przykłady, które podajesz to właśnie przypadki świadomej gry kulturowej. Dzieciaki, które wychowują się na "Thorze" kiedyś same będą kręcić filmy. One na taką grę nie będą miały szans, dla nich świat mieszanki kulturowej będzie jedyny możliwy. Jedyny, jaki kiedykolwiek istniał.

    Oczywiście, część z nich pójdzie studiować to i owo. I będzie ich znać garstka.

    Czym innym jest, w moim przekonaniu, reinterpretacja mitu, a czym innym takie go przepisanie, by pasował do współczesnych wzorców (w dodatku postulowanych).

    OdpowiedzUsuń
  5. fałszowanie kultury - tyle że dla mnie dostosowanie Mitu do Teraźniejszości nie jest grzechem. byłabym poirytowana, gdyby to samo zrobiono w filmie historycznym. maksymalnie przegięte, wysokobudżetowo-kampowe 300 jest w porządku, właśnie z racji przegięcia; ale już przezroczyste serwowanie pop-historii działa na nerwy. to rozumiem. ale Thor czerpie jednak z mitologii - a ta powinna pozostawać żywa ;) nie mam nic przeciwko, podobnie jak cieszy mnie uwspółcześniony Sherlock wyczekujący na dysku ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Wyobraźmy sobie np. kulturę popularną w Usach, w których historii nigdy nie było niewolnictwa."

    Czekam na filmy historyczne, w których niewolników na plantacjach będą grali po równo biali i czarni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na dysku? A wstydziłabyś się;).
    Uwspółcześniony Sherlock wydobył z postaci dwóch bohaterów to, co zostało w nich zapomniane. Tak, jak film ukazał, że nie byli oni lekko zramolałymi intelektualistami, tak serial przypomina, iż Sherlock mógł być niezrozumiany (jak to geniusze i ekscentrycy), a Watson, który przecież odniósł ranę podczas wojny, może ukrywać w sobie pokłady mroku. Takie odczytywanie klasyki rozumiem.

    Co przynosi "Thor" - nie wiem, filmu nie widziałem. Ale jakie nowe odczytanie może przynieść czarnoskóry bóg nordycki (czy nie wzbudza u Ciebie chichotu sama zbitka tych trzech wyrazów?)? Może po oglądnięciu filmu zobaczę, że stało za tym coś więcej. Na razie, po deklaracji "to dobry aktor" widzę w tym tylko polipoprawnościową ślepotę.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Czereśnie: niewolnica Izaura była biała :-)
    @a.&artu:
    mam zagwozdkę a propos waszej dyskusji, bo z obojgiem się zgadzam. Murzyna w Walhalli zwyczajnie bym przespał. Do kina chodzę rzadko, bo nie mam pieniędzy, a ekranizacje kolejnych marveli mnie nie interesują (nie, że są głupie, po prostu wychowałem się na czym innym). Sprawą zainteresowałem się dopiero teraz.
    I w tym momencie nie wiem, co myśleć o popkulturze. Bo jest fajna, kiedy przegina, odkrywa i przerabia. Tak jak w nowym Sherlocku, czy 300 (nota bene strasznie prawacki film). Ale nienawidzę jej kiedy kastruje i kaleczy. W tym momencie nie wiem, czy czarny aktor w Thorze to prosta politpoprawność (musimy mieć 5% afro-parytetu w filmie bo taka jest zasada), politpoprawnośc zaawansowana (negowanie udziału Czarnych w mitologii nordyckiej to rasiz y białe ideololo, Wikingowie byliby nam wdzięczni, bo byli otwarci na inne kultury) czy zwykła tępota (kogo to obchodzi, przecież mitologia to bajki). Każda możliwość nieodmiennie wkurza.

    OdpowiedzUsuń
  9. a tak w'ogle to:
    http://art.penny-arcade.com/photos/1132623538_Nzpbx-L.jpg

    OdpowiedzUsuń
  10. No ale dlaczego upierać się, że jedyną "poprawną" formą opowiedzenia mitu jest narracja historio- i kulturopoprawna?

    A jeśli mit zostałby opowiedziany nie z pomieszaniem koloru skóry, a z pomieszaniem płci, jaki odbiór byłby wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  11. Chaotyczny?
    Jestem pierwszą osobą do glanowania hiperpoprawności, ale z drugiej strony amy do czynienia z bajzlem. Nie opowiedzeniem mitu, ale jego spłaszczeniem. A murzyn to tylko pomniejszy objaw.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tu nie chodzi o "jedyną poprawną formę". Jeśli o mnie chodzi, ucieszę się oglądając np. filmową interpretację "Iliady" w wydaniu afrykańskim, w którym twórcy wpiszą grecki tekst w kulturowe tropy afrykańskie. Np. "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" poszło podobnym tropem i wyszło świetnie.

    Kłopot w tym, kiedy zabiegi typu: "wstawmy murzyna" nie tyle są celowym zabiegiem artystycznym, co mimowolnym poddaniem się modnemu trendowi/obowiązującej ideologii czy estetyce. I wtedy są i puste i śmieszne i głupie.

    OdpowiedzUsuń
  13. E, ja bym raczej powiedziała, że autorzy nie tyle poddali się nie wiadomo jak politpoprawnym trendom czy ideologiom, co po prostu nie mieli nic przeciwko :P Przecież to tylko ekranizacja kolejnego popkomiksu dla białasów, a nie ultrapoważna nowatorska wersja oryginalnego mitu. Twoje zarzuty rozumiałabym, gdyby np. Gibson w Apocalypto obsadził Indian czarnoskórymi, ale tutaj?

    A może to forma trollingu twórców filmu? :ihihi:

    OdpowiedzUsuń
  14. @Czereśnia, napisałaś: "E, ja bym raczej powiedziała, że autorzy nie tyle poddali się nie wiadomo jak politpoprawnym trendom czy ideologiom, co po prostu nie mieli nic przeciwko"
    A czym się jedno od drugiego różni w praktyce?

    I dalej. A może jest właśnie odwrotnie niż piszesz? Tzn. - gdyby "Thor" miał być odważnym dziełem artystycznym, którego twórcy stawialiby sobie za cel reinterpretację mitu, albo grę toposami - wtedy nie podchodzono by do sprawy lekko, a umieszczenie tego, a nie innego aktora w danej roli stanowiłoby przemyślaną deklarację. Stada krytyków analizowałyby taki film i nikt nie przeszedłby nad nim bez zastanowienia.
    Ale "Thor" to papka. Papki mają to do siebie, że zawsze wpisują się w panujące trendy (bo muszą się sprzedać, a zatem nie mogą być niewygodne) oraz to, że odbiera się je bezrefleksyjnie. Z pierwszego wynika, że znajdujemy się w sytuacji, w której wpisywanie różnorodności rasowej w każdy film jest konieczne, nie ważne, czy m to sens, czy nie. Z drugiego, że będziemy tą zasadę łykać bez zastanowienia między jednym a drugim efektem specjalnym. No i niestety - papkożercy swoją wiedzę o świecie biorą także, jeśli nie przede wszystkim, z papek.

    Dlatego czarnoskóry nordyk (a właściwie supernordyk, bo bóg) w filmie poważnym wcale nie jest bardziej godzien wytknięcia i wyśmiania, niż w filmie niepoważnym. Jak bardzo nie oburzaliby się intelektualiści z elity, to papka rządzi światem i decyduje o poglądach mas. Kilka lat temu źródłem wiedzy o części historii stał się "Kod Da Vinci" przecież.

    OdpowiedzUsuń
  15. PS. Ponieważ dyskusja zaczęła zahaczać o szersze zagadnienia, warto może przypomnieć od czego się zaczęła.

    Hollywood bardzo stara się dopieścić afroamerykanów za krzywdy, jakie wstrętni plantatorzy wyświadczali ich przodkom pokolenia wcześniej. Wyznaje w związku z tym zasadę wyrażoną przez m. in. Spike'a Lee - do diabła z faktami, liczy się Sprawa!
    Moim zdaniem to błąd, a nawet głupota, zresztą szkodliwa, przede wszystkim dla dopieszczanych.
    Głupota mi przeszkadza. Miewam tak po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  16. "A czym się jedno od drugiego różni w praktyce?"
    Nie wiem oczywiście, na ile mogę przenieść siebie na twórców filmów, ale w moim przypadku uleganie politpoprawności oznaczałoby myślenie jednego, ale robienie drugiego, co jest wymagane jakimś zewnętrznym wobec mnie nakazem; w przypadku niemania nic przeciwko, uznaję pewną wizję świata za moją, a ona tylko przypadkiem zgadza się z wizją przedstawianą jako poprawna politycznie. Chodzi chyba o ścisłość gorsetu i naturalną cienkość talii. W gruncie rzeczy efekt jest chyba taki sam, ale miałam wrażenie, że raczej oceniasz intencje.

    "Hollywood bardzo stara się dopieścić afroamerykanów za krzywdy, jakie wstrętni plantatorzy wyświadczali ich przodkom pokolenia wcześniej."
    Wydawało mi się, że większy kac moralny byłby w tym przypadku spowodowany nie tyle wywiezieniem i zniewoleniem iluś Afrykańczyków, co raczej tym, że kiedy już formalnie byli wolni, to w praktyce nie byli traktowani tak samo. A w szczególności jeszcze długo nie mogli występować w filmach na równych prawach z białymi. Wydaje mi się to istotną różnicą, bo w takim kontekście ta "polityczna poprawność" przestaje wydawać się tak absurdalnie histeryczna. Choć mogę być w błędzie.

    "Moim zdaniem to błąd, a nawet głupota, zresztą szkodliwa, przede wszystkim dla dopieszczanych."
    Czy ja wiem, czy szkodliwa? Aktor tak chyba nie uważał, skoro nie odmówił zagrania tej roli.

    OdpowiedzUsuń
  17. Też mi coś nie pasuje - odkąd to Idris Elba jest dobrym aktorem?

    OdpowiedzUsuń
  18. Czeresnia, masz rację - dopieszczanie ras innych niż biała stanowi reakcję na to, jak traktowano je całkiem niedawno, nie bezpośrednio na niewolnictwo. Jedno wynika z drugiego, ale ujęłaś to precyzyjniej.
    Czy jednak nie nazbyt długo już niesie się to echo? I czy nie popadnięto w przesadę?
    Czemu to głupota szkodliwa dla dopieszczanych? Z jednej strony krytyczni wypowiedział się na ten temat Bill Cosby już kilka lat temu, krytykując politykę dopieszczania jako tą, która rozleniwia dopieszczanych i negatywnie wpływa na ich rozwój. Ponieważ mówił to facet mocno zaangażowany swego czasu w walkę o równouprawnienie rasowe, wydaje się, że jest to głos ważny. Jest i druga sprawa. Skoro, wedle propagowanej wizji, rasy zawsze były obecne wszędzie i równo traktowane, konteksty kulturowo - historyczne tracą sens, a "Chata wuja Toma" to antyutopia SF opisująca "co by mogło być, gdyby...". Bo w "thorowym" ujęciu historii albo powinniśmy być konsekwentni i - jak napisałaś - w filmach o niewolnikach wpychać na pola bawełny ludzi wszelkich ras, albo musimy się zgadzać na niezgodność - wprawdzie zawsze i wszędzie wszystkie rasy były sobie równe, ale istniał wyjątek w postaci kontynentu amerykańskiego, mniej więcej od XVII do połowy XIX wieku. Trochę to dziwne.

    Cały czas wychodzę z założenia, że wiedza jest lepsza od ideologii, jak szlachetne pobudki nie stałyby za tą drugą.

    OdpowiedzUsuń
  19. tylko czemu uparcie musimy sie dopatrywac pp w czyms, co imho stalo sie juz pewna popowa konwencja? (zauwaz, ze czarnoskory jest jakis drugoplanowy bohater). czy to nie swiadczy o tym, ze jestesmy jakos przewrazliwieni na pkt. pp? nawet, jesli nie wynika to pogladow typu white power, tylko wprost przeciwnie, jak u ciebie: widzisz czarnoskorego boga jako przyklad zamaskowanej dyskryminacji. kwestia jest chyba nie do roztrzygniecia, choc ja osobiscie podpisuje sie pod postami czeresni.

    also, politycznie: http://autonom.pl/index.php/artykuly/publicystyka/1118-marvel-przedstawia-qthorq-multi-kulti-w-nordyckiej-mitologii

    OdpowiedzUsuń
  20. KENNETH BRANAGH??
    (hugs for mrw, oto skutki omijania szerokim lukiem imdb po tym jak mi zaspoilerowalo wielka focia jeden z pozniejszych watkow nip/tucka)
    !!!

    OdpowiedzUsuń
  21. prawdziwa dyskryminacja ma miejsce wtedy, kiedy osoba z duza wada wzroku i noszaca okulary nie moze sobie isc normalnie na film, bo graja go tylko w 3d. sorry, ale nakladanie okularow 3d na normalne sux. hug me.

    OdpowiedzUsuń
  22. A propos nacjonalistycznego linka:
    "najdziwaczniejsze „argumenty” jak choćby odgrywanie ról Kleopatry przez „zbyt białe” aktorki"
    To akurat wydaje mi się całkiem niegłupi argument. Bo o ile Szekspirowi byłoby pewnie trudno znaleźć czarnego aktora do roli Otella, to obecnie nie jest to problemem.
    To jest pretekst do szerszej dyskusji - na ile i które cechy postaci są ważne, czy nawet niezbędne do jej odbioru? Kiedyś w Grecji wszystkie postacie były odgrywane przez facetów. Sztuka raczej na tym nie cierpiała. Czy ucierpi na tym, że Otello jest biały albo Heimdall czarny? Albo że Soplicę zagra kobieta? No właśnie nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  23. mimetyzm w sztuce, zarowno wzgledem 'rzeczywistosci', jak i urojonemu (bo czesto nawet zle historycznie pojmowanemu) 'oryginalowi', jest w moim odczuciu niemozliwy po prostu, to jest fantazmat jakis, ktorego proba realizacji na serio prowadzic moze jedynie do wyjalowienia materialu wyjsciowego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Można i politycznie, czemu nie. Ale nie lubię polityki, bo zniekształca.

    Artemis, mnie właśnie chodzi o to, że na pewnym poziomie robiącej karierę propagandy czy ideologii dochodzimy do tego, że jej nie zauważamy. Tzn. ciemnoskóry nordyk wywołuje co najwyżej wzruszenie ramion. Zauważenie tego można nazwać przewrażliwieniem, może i tak jest? Z drugiej strony może to być postrzeganie wolne od zafałszowania. Na zasadzie - gdyby odpowiednio rozpropagować modę na moknięcie na deszczu, ukrywający się pod parasolem mógłby wyjść na przewrażliwionego dziwaka.

    Są okulary 3D dla mniejszości okularniczej. Nigdy ich nie wypróbowywałem, bo nie byłem jeszcze na żadnym filmie 3D, choć wadę mam mniejszą.

    OdpowiedzUsuń
  25. @ agrafek

    "na pewnym poziomie robiącej karierę propagandy czy ideologii dochodzimy do tego, że jej nie zauważamy. ciemnoskóry nordyk wywołuje co najwyżej wzruszenie ramion. Zauważenie tego można nazwać przewrażliwieniem, może i tak jest?"

    ty to zauwazasz (i widzisz jako dyskryminacje), czeresnia i ja zauwazamy (i widzimy jako motyw ladnie wpisujacy sie we wspolczesny pop), widza to takze chlopaki ktorych heterobielizm zostal zagrozony ;). prawdopodobnie nie zauwaza tego przecietny amerykanski nastolatek; tzn. zakladam, ze nie powinien zauwazac na takim bardzo 'dzieciecym' poziomie refleksji, chociaz oczywiscie fajnie byloby, gdyby potem poczytal i stal sie swiadomy pewnej konwencji; obczail, ze czarnoskory nordyk jest czescia tego samego porzadku, co mieszanie swiata wspolczesnego ze swiatem starozytnych bostw.


    "Są okulary 3D dla mniejszości okularniczej. Nigdy ich nie wypróbowywałem, bo nie byłem jeszcze na żadnym filmie 3D, choć wadę mam mniejszą."

    ;)
    ja chyba sprobuje tak czy inaczej, sesja mnie wypycha z domu, mowi, ze mam sie rozerwac, swieze powietrze & troche masazu pod kopula

    OdpowiedzUsuń