30.07.2011

151. Jo Nesbo o 22 lipca

Co pewien czas piszę tu o kryminałach Jo Nesbo, jak się zdaje na tyle zachęcająco, by co najmniej jedna osoba postanowiła się zapoznać z dokonaniami tego norweskiego pisarza (pech, że z najsłabszą - moim zdaniem - powieścią, ale taka akurat wylądowała na taniej). Pomyślałem, że wypada podlinkować to, co w kontekście tragedii w Norwegii powiedział Nesbo, a co wydrukowała GW.

2 komentarze:

  1. Przypomina mi się komentarz, który dotarł do mnie niedługo po zamachu na Olofa Palmego w Szwecji. Otóż Polka, co wyszła za Szweda relacjonowała, że akurat zdrzemnęła się w fotelu, gdy obudził ją rozgorączkowany mąż (relacja ubeletryzowana):
    " - Zabili premiera! Zabili Olofa Palmego!
    - No dobrze, znaczy, źle, ale co z tego? Wszędzie to samo, strzelają do polityków, czym się tu entuzjazmować? Sama znam paru, których warto by...
    - Masz rację, ale to było gdzie indziej, ale u nas?"

    Zatem Szwecja niewinność swoją utraciła 25 lat wcześniej. Jak widać - nie pomogło, getta imigrantów z krajów muzułmańskich dalej buzują na wolnym ogniu. Ciekawe, czy Norwegowie pójdą po rozum do głowy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tych krajów, nie licząc ich opisów w powieściach Mankella i Nesbo (wtedy obraz wyłania się ponury, bo przecież autorzy kryminałów nie piszą o ludziach szczęśliwych), nie jestem więc pewien, co masz na myśli pisząc o "pójściu po rozum do głowy". Jeśli chodzi Ci o zmianę polityki imigracyjnej, to nie widzę na to szans. Zamachu w Norwegii dokonał prawicowy świr, więc reakcja polegać będzie raczej na dodatkowym wsparciu dla partii i idei lewicowych. Widać to było zresztą, gdy ludzie zaczęli się nagle do takich właśnie partii zapisywać, ale to być może reakcja na fali szoku.

    Ciekawi mnie czy na zamach miało jakiś wpływ zamilczanie tematu drugiej wojny światowej? Oczywiście - znów nie wiem, czy takie zamilczanie rzeczywiście ma w Norwegii miejsce. Niemniej Nesbo opisuje je w pierwszym tomie "trylogii z Oslo". Opisuje tam frustrację weteranów norweskiego SS deklarujących, że "chcieli tylko walczyć z komunizmem" (pal sześć na ile prawdziwe to deklaracje, faktycznie Den Norske Legion przeznaczony był do walki na froncie wschodnim). Ci wszyscy, wedle własnego przekonania, "patrioci zdradzeni przez własny, powojenny rząd" wychowywali kolejne pokolenia radykałów w takim właśnie poczuciu zdrady i odrzucenia. Czy mogłoby to teraz przynosić efekty?

    No, ale opieram się tylko na lekturze kryminałów, więc to takie sobie gdybanie może być tylko.

    OdpowiedzUsuń