25.08.2013

206. zaćpanie obrazkowe

Nagle mi czegoś brakuje.
Siedzę w domu. Jest miło, bo ciepło, ale nie gorąco, silny wiatr porusza firankami i trzaska drzwiami, których ciągle zapominam domykać. Zza okna dobiegają głosy, to sąsiedzi cieszą się ogrodem. Siedzą na krzesłach pełnych rys i ubytków, ale zdolnych jeszcze utrzymać ciężar choćby stu kilogramowego chłopa. Popijają piwko a drewniani weterani trzeszczą od życia. Jest dobrze. Czytam sobie książkę pewnego awanturnika umykającego przez Syberię przed bolszewikami. Facet pisze tak szybko a obrazowo, że stają mi przed oczyma zamarznięte krajobrazy lasów niebezpieczniejszych od krain Skyrim. Czuję się jak dziecko czytające opowieści Karola Maya, bo to podobne historie o dzielnych, sprytnych ludziach zmagających się z bezwładną siłą przyrody i wściekłością ludzi mordujących się właściwie bez powodu, z samej tylko żądzy krzywdzenia innych. Syberyjskie, mongolskie i tatarskie plemiona zachowują się tu jak ci lepsi z Indian.
I nagle czegoś mi brakuje.

To tęsknota za obrazkami. Wyłączyłem telewizor grający wciąż tymi samymi filmami i serialami. Nic nie skacze mi po monitorze komputera, nie czuję pokusy uruchomienia konsoli. Wystarczy mi szum drzew, budzący błogość szelest kartek przewracanych w książce i głosy sąsiadów. Ale nie. Jestem zwierzęciem obrazkowym, muszą mi migać jakieś filmiki, wyskakiwać zdjęcia niosące informacje ze świata, błyszczeć damskie pośladki z teledysków. I cóż, że czytam, że wsiąkłem w świat z opowieści sprzed dziewięćdziesięciu ponad lat? Cóż, że oczyma wyobraźni widzę, co opisał tamten wędrujący przez Syberię mężczyzna? Obrazy wygenerowane przez silący się cudzą opowieścią mózg już mi nie wystarczą, jak nie wystarczą mi odgłosy zza okna. Siadam do kompa, coś tam sobie odtwarzam. Na pendrivie w długopisie też czają się filmy i na ciężkich od danych dyskach zewnętrznych. 

Gdy jechałem na rowerze od jeziora do jeziora potrafiłem się jakoś bez tego obyć, myślę. I zaraz przypominam sobie, że mam telefon pełen filmów i że nawet odtwarzałem jakieś teledyski pewnego deszczowego wieczora.

Jestem człowiekiem cywilizacji ruchomych obrazków. Potrafię bez nich wytrzymać, ale źle się czuję, gdy mi nie towarzyszą. Świat o tym wie. Upchnął monitory do autobusów i tramwajów, na witryny sklepów, w telefony, a pewnie nawet i zegarki. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy wszyscy obrazkowo myśleli układając nasze przemyślenia o życiu w ciągi seriali bez suspensów.

Jedno, co dobre, to to, że czasem, gdy siedzę przed ilomaś tam klatkami na sekundę, którymi zaćpywam mój wzrok i mózg, nagle czuję, że czegoś mi brakuje i odwracam od nich spojrzenie.

5 komentarzy:

  1. To może jakiś dłuższy wyjazd służbowy, na który z premedytacją nie weźmiesz własnego laptopa, telefon to tylko feature-phone wygrzebany z dna szafy? U mnie to mniej więcej działa (tyle, że wziąłem laptopa) i od dwóch tygodni może spędziłem oglądając filmy może z 5h ?

    Mam ze sobą konsolę (przenośną), nawet nie uruchomiłem, książek w sumie też nie czytam bo czasu nie ma. Ale to tak zdrowo się od wszystkiego odciąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. A Ty pewnie znowu siedzisz w Chinach albo w innej Tajlandii?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam od razu w Chinach czy Tajlandii.

    Tak mniej więcej gdzieś po środku, czyli w Korei :D

    (tu wręcz ordynarnie zareklamuje swojego bloga ;) )

    A tak na poważnie. Brak kanałów polskojęzycznych - plus, kanały informacyjne po angielsku (zwisają mi) - plus, NHK normalnie w telewizji - duuuży plus :D Ale i tak nie oglądam.

    Taki odwyk to dobra rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, Korea. Gdybym miał opierać się wyłącznie na filmach, musiałbym uznać, że to kraj bardzo pięknych (najpiękniejszych w całej Azji) kobiet. Ale, z tego, co czytałem, może to wynikać z faktu, że tam prawie każdy robi sobie operację plastyczną:P.

    Twój blog jest podlinkowany z boku. Ale piszesz na nim zrywami:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy prawie każdy, na ulicach raczej tego nie widać ;). Ale też nie jest tak jak w filmach - do tego Koreanki są bardzo niskie. Rzadko która jest mojego wzrostu (a ja dość przeciętny jestem jak na polską normę).

    Niestety tak wychodzi, że piszę zrywami. Myślałem swego czasu, by przynajmniej jedną notkę co dwa tygodnie wrzucać - ale nie miałem o czym pisać. 'Pociąg jechał jak zawsze, tylko 20 min spóźnienia w drodze powrotnej do domu, szczęściarz ze mnie' raczej by się nie nadawało do publikacji ;)

    OdpowiedzUsuń