22.01.2014

212. Serialowi piraci

Nowy rok to nowe seriale, ewentualnie nowe sezony starych seriali. Nowym sezonom dam spokój, bo zawsze warto poczekać aż się rozkręcą. Poza tym pisanie o starych znajomych uważam za uzasadnione o ile coś się u nich znacząco zmieniło.

Black Sails.
Piraci, hej ho i butelka rumu! Kapitan Flint i Długi John Silver na pokładzie! Szturmy i branki, rum i szermierka! Czy to może się nie udać?
Historia pokazuje, że może. Do czasów "Piratów z Karaibów" filmy o morskich rozbójnikach co i rusz okazywały się klapą. Seria z Deppem niby dowiodła, że klątwa przestała działać, ale to filmy o swoistej specyfice, niektórymi gagami bardziej przypominające kreskówkę, przygodowe ale i fantastyczne. Twórcy serialu deklarowali, że podejdą do tematu bardziej na serio. No i wiecie, produkuje ten serial STARZ, czyli firma od serialu o półnagich gladiatorach bzykających się z nagimi niewolnicami i ucinających w zwolnionym tempie kończyny. Wiem, że "Spartakus" miał swoich fanów i sam nieźle bawiłem się przy jego prequelowym sezonie, orz w końcówce sezonu pierwszego, gdy twórcy nauczyli się wreszcie jak się kręci serial. Ale jako całość ten serial naprawdę był patetyczno - kiczowatą kiszką. 

Serialowa pani kapitan piratów. Jak wiadomo kobiety żyjące na morzu, machające szablami i pijące litrami rum na zawsze zachowują urodę fotomodelek. Podobnie, zresztą, jak przechodzące z rąk do rąk pirackie kurtyzany o wiecznie nienagannych kształtach. Choć twórcy "Black Sails" deklarowali realistyczniejsze, niż w "Piratach z Karaibów", podejście do tematu, pod pewnymi względami ten serial to takie samo fantasy jak "Spartakus".


Na szczęście, póki co, w "Black Sails" nie było scen w zwolnionym tempie, a sztuczna krew nie spływała po obiektywach kamer. Całość zaczyna się od bitwy morskiej, szybko zawiązuje się intryga, pojawia się cała masa bohaterów i mocnych postaci drugoplanowych, z których część nie dożyje napisów, pojawiają się zapowiedzi wątków pobocznych. Jest szybko, ostro i gęsto. Oczywiście jest i seks, to przecież STARZ. Gorzej, że jest to seks bez sensu, wyraźnie wrzucony po to, żeby był. Da się jeszcze wytłumaczyć fabularnie pieszczoty dwóch pań, co zaskakujące ukazane wyjątkowo (jak na stację) ostrożnie. Ale scena, w której na Johna Silvera rzuca się stado kurtyzan (oczywiście ślicznych jak malowane, o ciałach rodem z obrazów Vallejo - wiadomo, że na pirackiej wyspie innych nie ma) sensu nie ma za grosz.

 Jedyna sympatyczna postać wśród "tych dobrych"

Będzie więc krew i będzie seks, acz chyba ukazywane bez nadkiczu stanowiącego wizytówkę "Spartakusa". Możliwe, że otrzymamy niezły serial. Kłopot w tym, że nie polubiłem prawie żadnego z bohaterów. Długi John Silver jest łajdakiem, ale kompletnie bez charyzmy. To jeszcze nie ten cwaniak, który gra jak chce i piratami o czarnych sercach i kapitanami i młodzieńcami wyruszającymi na poszukiwanie przygód. Na razie wydaje się być niegłupi (acz nie aż tak cwany) i wredny. Oczywiście, to prawdopodobnie serial o tym, jak John Silver staje się sobą. Na razie jednak nijak nie nadaje się na główną postać serialu, niestety. Kto mógłby go zastąpić w tej roli? Może kapitan Flint? Zdecydowanie twórcy starają się wmówić nam, że ma charyzmę. Niestety trudno w to uwierzyć, skoro akurat buntuje się przeciw niemu załoga. Do tego gość jest w niesympatyczny sposób szalony. Może wyrosnąć z niego interesująca postać, ale polubić go nie sposób. Serial ratuje Mark Ryna w roli kwatermistrza Gatesa, przyjaciela Flinta nieustająco starającego się wyciągać go z kłopotów. To jedna z tych postaci, które lubi się od początku. Trochę misiowaty twardziel z zasadami, oddany przyjaciel, inteligentny gość od czasu do czasu pozwalający sobie na westchnienie na myśl o tym, z kim związał go los. Z drugiej strony obawiam się, że o ile pozostali bohaterowie jakoś się rozwiną, akurat Gates na zawsze pozostanie taki sam. 

Kapitan Vane. Wolałbym, aby to był serial o nim.
 
Znacznie ciekawsi są ci źli i prawdę mówiąc to raczej im byłem skłonny kibicować w pierwszym odcinku.Kapitan Charles Vane, czyli trzeźwo myślący bezwzględny a skuteczny zabójca zrobił na mnie o wiele większe wrażenie od Flinta. Niestety, także główny oponent Flinta z pierwszego odcinka - Hayes - ma więcej charyzmy niż słynny kapitan piratów. Szczerze trzymałem za niego kciuki, nawet jeśli wiedziałem, że będzie musiał przegrać. Po jego stronie jest i lokalny piracki cwaniak grający zawsze w tle oraz tajemnicza kobieta w męskim stroju (w pierwszej części zdaje się jej nie przedstawiono, ale to Anne Bonny). Szkoda, że twórcy serialu kibicować będą zapewne "tym dobrym", których polubić na razie nie potrafiłem. Ale kto wie? Czasem postaci w serialach zaskakują nawet swoich twórców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz