24.03.2014

219. ...i po Pyrkonie.

Ponoć padł kolejny rekord i na Pyrkon przybyło około 23 tysiące osób. Przeludnienie z tego powodu dało się czasem dostrzec na sali targowej, gdzie tłum kłębił się wokół stoisk pełnych popkulturowego dobra. Zdecydowanie przybyło gadżetów z popkulturą brytyjską. Inwazja, której główną machiną bojową jest BBC trwa, nawet jeśli tej telewizji zdarzają się czasem wpadki w postaci kasacji Ripper Street - więcej o tym i o uratowaniu serialu można poczytać u Ziuty. To, co zaskoczyło mnie przy tej okazji, to nie np. zwielokrotniona obecność Doctora Who, ale fakt, iż nawet brytyjska policjantka (nie wiem, czy anonimowa) może się okazać postacią, za którą warto się przebrać. Dziewczę przebrane za taką właśnie postać przechadzało się wśród legionu złożonego z ajromenów, samurajów i batmanów. 

Zaliczyłem pierwsze w życiu własne spotkanie autorskie, choć próbował je przejąć Andrzej Pilipiuk dzielnie odparty przez Nosiwodę. Fakt, że nie znałem części przybyłych na nie osób pozytywnie mnie zaskoczył. Przyglądałem się kilku panelom, z których najciekawszy był chyba ten poświęcony kolonizacji innych światów. Szkoda, że mógł trwać tylko ok. 50 minut, bo uczestnicy mieli do powiedzenia naprawdę sporo - zwłaszcza Andrzej Zimniak i Marek Huberath okazali się właśnie tymi panelistami, po wypowiedziach których człowiek odruchowo sięgał po notatnik, żeby zapisywać pobudzone przez nich pomysły na opowiadania. Andrzej Zimniak, jak się okazało, poczuł rozczarowanie "Pokojem Światów", ponieważ po lekturze moich opowiadań liczył raczej, że dołączę do silnego duchem, ale niezbyt licznego zakonu polskich autorów SF. Byłoby mi przykro rozczarowywać jednego z moich ulubionych autorów wcześniejszej i późniejszej młodości, gdybym nie żywił nadziei, że to nie ostatnia moja powieść, jaka ukaże się drukiem. I jeśli nie jest to nadzieja płonna, powieść SF także się pojawi.

Co, najważniejsze, to fakt, że nawet w liczącym ponad dwadzieścia tysięcy osób tłumie ludzie mogą się spotykać, poznawać i rozmawiać. Nawet, jeśli zdarzają się poznańscy właściciele knajp powarkujący na samą myśl o obsługiwaniu klientów, zawsze znajdzie się pomocna a gościnna dusza (ukłony dla Sheili i Gwyn), gotowa przyjąć pod swój dach gromadkę spragnionych rozmowy przejezdnych. Bywało zabawnie, bywało intelektualnie, bywało zaskakująco. Czasem między barbarzyńcami i elfimi łuczniczkami można było dojrzeć mniej lub bardziej zagubionych mężczyzn w garniturach. Orbitowski żartował, że to fani Szczepana Twardocha, którzy próbowali przebrać się za niego. Wit Szostak, który przyznał, że nie do końca rozumie ideę przebierania się, ze zdziwieniem odkrył, iż ktoś uznał, że tweedowa marynarka to próba upodobnienia się do Doctora Who. Michał Cetnarowski tradycyjnie zdzierał gardło, a Rafał Kosik wręcz przeciwnie. Czarek Zbierzchowski cieszył się nagrodą NF i gratulacjami, jakie zbierał od znajomych i nieznajomych. Szadoł przedstawiał swój pomysł na Górkon, Draken pokonywał przeciwności systemu, orgowie stawali na wysokości zadania, a gżdacze spieszyli z pomocą na sam widok kogoś, kto sprawiał wrażenie zagubionego (to o mnie, czekającym na Drakena, który zniknął za drzwiami z napisem: "zakaz wstępu"). Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy, a czasem tylko się mijaliśmy, zwykle z uśmiechem. Nie spotkałem się z żadną agresją ani choćby złością. Było dobrze. Ciekaw jestem co będzie za rok.

6 komentarzy:

  1. Wieść gminna niesie, że na Pyrkonie było nawet nieco więcej, bo ponad 24,5 tysiąca osób.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli potęga rośnie. Nieźle, a nawet nieźlej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. I rzezie niewiniątek (czyli mnie).

      Usuń
    2. You Know My Name25 marca 2014 20:44

      @Nosik: znaczy, że zamiast przyjechać osobiście przyślesz swoją sieciową osobowość?

      Usuń