28.04.2014

225. ślepy i głuchy

Odpowiedzialnością za niniejszy wpis obarczam wszystkich tych, którzy tak bardzo ekscytują się kanonizacją (bardzo podoba mi się czyjeś stwierdzenie, że słowem tym powinno się nazywać określać czynność wystrzeliwania kogoś z działa).

Jakiś miesiąc temu dałem się zafejsować, dzięki czemu bardzo szybko dowiedziałem się, że mam coś około setki przyjaciół. Technicznie fejs wydaje mi się narzędziem ułomnym, bo do tej pory celebrowałem hipsterstwo społecznościowe, czyli siedziałem na G+. Niemniej, nawet ułomności fejsa nie są w stanie przesłonić jego zalet, czyli możliwości przyglądania się co ludzie sądzą o świecie. Przez weekend dowiadywałem się w ten sposób, co ludzie sądzą o kanonizacji oraz co inni ludzie myślą na temat tych, którzy coś sądzą.

Zrobiło mi się głupio. Mieszkam w grodzie, w którym otwarcie mówi się o gospodarce pielgrzymkowej, a mimo to jakoś kanonizację przegapiałem. Jeden raz tylko doświadczyłem tego wydarzenia dobitnie. Wybrałem się (trochę wstyd) w okolice przebudowane w ostatnich latach w zagłębie centrów handlowych, by w jednym z nich nabyć krótkie spodenki, a w drugim grę video. Nad doliną konsumenckiej rozpusty góruje wielgachny kościół z jeszcze bardziej wielgachną wieżą, która pewnie jest dzwonnicą, ale mnie kojarzy się bardziej z minaretem. W kościele owym, bardzo ważnym centrum pielgrzymkowym odbywały się uroczystości kanonizacyjne, w związku z czym salwami wystrzeliwano w dolinę "alleluje". Za mojej obecności allelujowała, zresztą bardzo ładnie, Alicja Majewska. Grzmiały jej śpiewem głośniki przepotężnej mocy rozstawione na wszystkie strony świata, a ludzie pod monstermarketami zadzierali głowy w górę i dziwowali się muzyce.

Popołudniem zjadłem z przyjaciółmi steki przyrządzone przez gościa, który odkrył w sobie niedawno sympatię do pichcenia. Rozmawialiśmy o prawie wszystkim. W niedzielę grałem w "Demon's Souls", czytałem "Ciemny Eden", w telewizji (po wyłączeniu PS3) oglądnąłem jakiś western, w którym John Wayne nie był tak szlachetny jak zazwyczaj - oskalpował Komancza i chciał zabić uprowadzoną dziewczynę, która trochę zindianiała.

Oczywiście, wizyta w kościele była wizytą w świecie świętowania. Ale dokładnie tego się spodziewałem.

Wieczorem odpaliłem fejsa i okazało się, że ludzie żyją kanonizacją, która toczyła się trochę obok mnie. Że odmienia się ją przez wszystkie przypadki, a najczęściej robią to lewicowcy. Pojawiły się memy i antymemy. Publicyści prężą pióra i języki, ktoś się wzdraga, ktoś się oburza.

Mam fejsa od około miesiąca, a jednak nic się nie zmieniło. Gapię się przede wszystkim we własną stronę.

2 komentarze:

  1. @ jakiś western

    Napisać tak o "Poszukiwaczach" to jednak trochę jak o "Ojcu chrzestnym" napisać "jakiś film o mafii" ;-)
    A kanonizację owszem, oglądałam. Przy którejś z kolei kanonizacji któregoś z kolei papieża Polaka rzecz trochę pewnie spowszednieje, ale w tej chwili jeszcze trudno mi się zdobyć na wystudiowaną obojętność.

    pozdrawiam
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
  2. To niezupełnie "wystudiowana obojętność", choć rzeczywiście nie czułem się specjalnie podekscytowany uroczystościami. Ale to chyba przez nadindywidualizm; dla mnie świętość to sprawa między człowiekiem a Bogiem. Jestem raczej niechętny w stosunku do hucznych obchodów czegokolwiek.

    Rzeczywiście, tekst trochę ginie bez kontekstu - wielkich dyskusji fejsowych na temat inwazyjnej kanonizacji i pokrzywdzonych nią ateistów. Zadziwiło mnie to, bo łaziłem cały dzień po mieście pielgrzymek i choć mijały mnie jakieś grupy sprawiające zorganizowanych, to jednak nikt mnie nie inwazjował. Miasto Pielgrzymek nie zostało opanowane przez świętość. Podobnie telewizja nie bombardowała mnie kanonadami kanonizacyjnymi, na co takie skargi buchały z internetów. Owszem, pewnie w publicznej tak było, mam jednak wrażenie, że to był jedyny raz, kiedy oburzeni skupili się na oglądaniu publicznej:P. Ja jej nie oglądam, więc trafiłem na nieświęty western:). Można żyć zwyczajnie nawet w weekend kanonizacyjny, chyba, że bardzo chce się poczuć pokrzywdzonym kanonizacją.

    Błędnie założyłem, że wszyscy czytają te same flejmy na fejsie, na które trafiam ja, świeży użytkownik tego narzędzia.

    OdpowiedzUsuń