Dzieciak siedzi na wzgórzu i gapi się w dół albo w górę albo gdzieś na boki; na życie, którego nie będzie.
Planuje je sobie na podstawie filmów, seriali, książek, które zdążył przeczytać, bądź które ktoś zdążył mu opowiedzieć. Na podstawie marzeń o swoich rodzicach i ich udanym, jak chce i musi wierzyć (albo jak bardzo chciałby sobie wyobrażać), związku.
Widzi siebie w samochodzie. Bardzo dobrym - szybkim i pięknym, zapewne czerwonym. Widzi swój przyszły dom, lepszy nawet od tego z obrazka rysowanego zawsze ten sam sposób: z drzewem po prawej, drogą w kształcie litery "S", czerwonym dachem i z dymem z komina. Widzi swoich kolegów, też w samochodach i z domami.
Jest jeszcze za mały, żeby udało mu się w udany sposób wyobrazić jakąkolwiek dziewczynę w sukni ślubnej i później,z dziećmi. Ale wie, że i one się znajdą, bo tak właśnie układają się udane ludzkie losy - w sposób uporządkowany i szczęśliwy.
Jeśli nawet wie, co to alkohol albo śmierć, to na chwilę o tym zapomina.
Patrzy na swoje wyobrażone przyszłe życie, świadom, że będzie trwało wiecznie.
Kiedyś dorośnie i wszystko ułoży się inaczej - całkowicie, albo tylko trochę. Ale na razie siedzi na wzgórzu i sądzi, że życie potoczy mu się jak trzeba, jak w dziecięcych planach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz