25.08.2009

20. Po znajomości

Nosiłem się z napisaniem tej notki już czas jakiś, ale z winy szeregu obiektywnych czynników wciąż odkładałem ją na później.
Efektem bytności na rozmaitych konwentach, tudzież zlostach i spotkaniach, jest nawiązanie znajomości z ludźmi owładniętymi marzeniami o pisaniu, podejmujących próby publikacji, bądź też już publikujących. Na forum NF poznałem w ten sposób Last Vikinga, a na forum SF(itd) znanego "rosyjskiego autora fantastyki", Jewgienija Olejniczaka. Obaj wydali niedawno książki, jeden powieść stanowiącą początek trylogii, drugi zbiór opowiadań stanowiący początek całego wysypu dokonań.
Korzenie powieści Vikinga tkwią na forum NF. Tam to, w ramach jednego z forumowych konkursów, Viking zamieścił króciaka pod tytułem: "Delikatne uderzenie pioruna". Tekścik traktował z grubsza o tym, o czym traktuje i powieść - czyli o oporze przed krzyżacką nawałą, z domieszką zdarzeń i istot nadnaturalnych. Potem Viking forum NF opuścił, pierwsze opowiadania (też wywodzące się z konkursów na forum NF) zaczął publikować w SF(itd), aż w końcu wydał w FS powieść, nad którą pracował coś dwa, albo nawet trzy lata. Naczytał się w tym czasie tysięcy stron materiałów użyczanych życzliwie przez innych autorów zajmujących się powieściami historycznymi, jak i zdobywanych samodzielnie. Dzięki temu powieść broni się pod względem szczegółów i wydarzeń historycznych. Nie będę się nad tym jednak za bardzo wymądrzał, bo żaden ze mnie znawca tematu. Napiszę tyle, że udało mu się osiągnąć coś, czemu nie podołał np. Sapkowski - napisał powieść, którą mogą cieszyć się wszyscy, nie zaś wyłącznie ci, którzy znają historię danego okresu na wylot. Nie jest to - wbrew pozorom - proste. Autor po przeczytaniu iluś tam opracowań, książek i materiałów źródłowych dysponuje często wiedzą niebagatelną. Zwyczajnie, po ludzku, chciałby się nią pochwalić, kusi też go, by upchąć w swoją książkę jak najwięcej. Jeśli pokusom się nie oprze ryzykuje zachwianie równowagi i stworzenie dzieła podobnego "Narrentum", w którym fabuła zeszła na plan dalszy, ustępując miejsca grze jaką autor prowadził sam ze sobą i narcystycznemu podbijaniu bębenka własnej elokwencji. Odpowiedź, jakiej narzekającym czytelnikom udzielił niedawno Navajero - erudyci się cieszą, jest o tyle chybiona, że takiemu Eco udało się napisać powieść, którą też erudyci się cieszą, ale bez szkody dla czytelnika.
Wydaje się, że Viking o tyle miał łatwiej, że poprzeczkę postawił sobie niżej. Napisał przede wszystkim powieść przygodową z wartką akcją i wyrazistymi bohaterami. Oferuje w niej własną wizję wydarzeń, doprawia wszystko odpowiednio serwowaną historią oraz - co ważne - bawi czytelnika i siebie. Widać, że opisywana epoka zafascynowała go, ale nie zagubił w tej fascynacji dbałości o czytelnika. Pióro Viking ma sprawne, potrafi pisać i z nerwem i humorem i wzruszająco. Mówiąc krótko - wyszła mu naprawdę dobra powieść, lepsza od wielu ostatnich debiutów. Trochę jest zbyt krótka, ale taka to już polityka wydawcy.
Co mi się nie spodobało, to fakt, że FS promuje Vikinga, jak dawniej Komudę - jako anty-Sienkiewicza. W przypadku Vikinga jest to tym bardziej chybione, że wcale tak daleki od Sienkiewicza nie jest, ba nawet nawiązuje do niego zaraz na początku powieści! Hasło. choc lekko zużyte, niby wydaje się chwytliwe, nie wiem jednak, czy na pewno jest tak zachęcającym, jak chciałby wydawca. Ja - na ten przykład - Sienkiewicza wciąż bardzo lubię i mam wrażenie, że spora część czytelników też.
No i rozpisałem się o Vikingu. Żeby więc niniejsza notka nie rozrosła się dziko, o Jewgieniju wypadałoby krócej.
Jewgienij nie zdecydował się na debiut powieściowy, zaczął od zbioru opowiadań. Od razu z najlepszą chyba okładką, jaka trafiła się FS w tym roku (tylko po co się błyszczy?). Większość zawartych w zbiorku opowiadań można wyszukać (na przykład posiłkując się stroną drakena) po różnych pismach i antologiach. Ludzie jednak podobnie do mnie leniwi mogą być wdzięczni FS, że zebrała je wszystkie razem. Tym bardziej, że Jewgienij pisze i dobrze i interesująco, więc warto zapoznać się z jego początkami, nim podbije rynek. A że podbije szanse są niemałe, skoro zaczyna się uważniej przyglądać fantasy, czyli nurtowi nieco popularniejszemu niż np. opowieści o podróżach w czasie. Zresztą znajdujące się w "Nocy szarańczy" opowiadanie fantasy pochodzące z zbiorku conanistycznego dowodzi, że Jewgienij czuje klimat i konwencję i poradzi sobie co najmniej nieźle.
Byłoby jednak żal, gdyby poświęcił się tylko historiom spod znaku magii i miecza. Zbyt wiele w zbiorku iście klasycznych fantastycznie opowiadań, na przykłąd tych o podróżach w czasie właśnie. Tytułowa "Noc szarańczy" pochodząca z antologii "Nowe idzie" (nie mogłem nie podlinkować, choć przecież wszystkie cztery osoby zaglądające tutaj już to mają, czytały, albo przynajmniej wiedzą o co chodzi) też robi apetyt na więcej mrocznych, ciężkich postapokaliptycznych klimatów. A lekko rogożowawy horror dowodzi, że i groza wychodzi Jewgienijowi nad podziw sprawnie.
Próżno szukać w zbiorku wspólnego klucza dla opowiadań. Jedyne, co ję łączy to raczej ponura wizja świata i posępna ocena ludzkich charakterów (tu wyjątkiem będzie fantasy). Opowiadania Jewgienija nie skłaniają do radosnego, acz bezrefleksyjnego chichotu. Ale to akurat dobrze, chichototwórczych autorów mamy na rynku dostatek.

6 komentarzy:

  1. Żeś napisał:
    Wydaje się, że Viking o tyle miał łatwiej, że poprzeczkę postawił sobie niżej. Napisał przede wszystkim powieść przygodową z wartką akcją i wyrazistymi bohaterami.

    A ja zaprotestuję. Sapkowski napisał przede wszystkim powieść przygodową z rozwlekłą akcją i nieciekawymi bohaterami.

    To jak to jest z tą poprzeczką?

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwe, że nie z mojej winy zabrzmiało to niezręcznie. Niemniej sądzę, że Sapkowski naprawdę miał ambicję napisać COŚ WIĘCEJ. Wydaje mi się, że celował w okolice Eco. Jeżeli gdzieś, w historii polskiej fantastyki Parowski dał ciała, to właśnie w przypadku Sapkowskiego - rozpętał cała tą historię z postmodernizmem, aż Sapkowski uwierzył, że rzeczywiście jest jakimś metatekstowym moralistą. No i popełnił trylogię husycką, którą co łaskawsi odczytują jako grę dla erudytów, a co przytomniejsi jako potknięcie na nadmuchanym ego. Viking nie ma tych problemów - napisał dobrą przygodówkę z małym naddatkiem. Czy to źle? Moim zdaniem wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zwracając uwagi na to co chciał i na ego Sapkowskiego, biorąc do reki sam tekst i odzierając go z osoby autora widzę przeładowaną historie przygodową z bohaterami, którzy nie wzbudzają żadnych emocji we mnie - czytelniku.
    A jak będzie u Vikinga - się okaże.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli mamy ciut inne spojrzenie:). Bo ja jednak zwracam uwagę na te wszystkie naddatki. No i zadaję sobie pytanie - czemu Sapkowski, który potrafił tworzyć świetnych bohaterów i zaplątywać ich w niezłe fabuły nagle tak się potknął? I to trzy razy (licząc tomy oddzielnie)! Można uznać, że trafił mu się spadek formy, a można sobie pogdybać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje spojrzenie jest jednak przydatne, przynajmniej w odniesieniu do niektórych autorów. No bo weź czytaj twórczość KTLa bez odarcia jej z osoby autora...

    OdpowiedzUsuń
  6. A czemu dajesz linka do jakiejś starej wersji strony drakena, a nie do www.fantastyka.info.pl ?

    OdpowiedzUsuń