4.01.2010

49. Po promocji

Nieoczekiwanie promocję urządził mi Andrzej Zimniak (o czym doniosła nieoceniona Nivak), co zaowocowało komentarzem Rhegeda. Ponieważ pojawił się on pod wpisem z zamierzchłej przeszłości - sprzed kilku miesięcy, pozwalam go sobie zacytować tu, bo warto:
Ja dorwałem potem Edytę Rudolf. Kuba Nowak świadkiem - zabrałem się do polemiki w taksówce na stare miasto Lublina. Szyby prawie wypadły, bo nie dość, że ta nieszczęsna prelekcja, na której obaj zgrzytaliśmy zębami (a ja potem nawet wyszedłem, bom znieść nie mógł...), to jeszcze wspomniana przez Ciebie gala Żuława. Nom dorwał ją w taksie i Ci mówię! Och! A potem się okazało, że piwo pomaga w odnalezieniu wspólnego języka.
Wiadomo, że nie ma to jak dyskusja przy piwie. Przypomniałem sobie jednak przy okazji komentarza Rhegeda i o czymś więcej.
Przy okazji ostatniego Polconu zwróciliśmy (w grupie znajomych) uwagę, że wyjątkowo ciekawe były te spotkania, które prowadzili ludzie spoza fandomu. Nie działo się tak dlatego, że ci fandomowi to nieuzdolnieni nudziarze - nic z tych rzeczy. Chodziło raczej o to, że ci "spoza" zadawali pytania, których fandomowcy pewnie by nie zdali, poruszali kwestie, które w fandomie porusza się z rzadka, prezentowali, krótko mówiąc, odmienne, obcawe nawet spojrzenie. I dlatego ciekawe! Nie inaczej było z Edytą Rudolf, nad której tezami żeśmy z Rhegedem zgrzytali zębami, ale które przecież zmuszały nas do myślenia, choćby nawet i gniewnego (a nie stawiała ich Rudolf po to, żeby gniewać i ekscytować, ale dlatego, że tak właśnie myślała). Podobnie dyskusja - show - jaka miała miejsce z jej udziałem podczas gali Żuławskiego, była interesująca nie tylko dlatego, że tak ją widowiskowo prowadzono, ale też z tego właśnie powodu, że poruszano w niej tematy, na które podczas spotkań "bywalców" konwentowych uwagi się zwykle nie zwraca (choć może umknęły mi właśnie takie spotkania). Być może to jest trop, tak konwentowy, jak i dla nagrody Żuławskiego? Poszerzać horyzonty dla naszych zardzewiałych umysłów?

9 komentarzy:

  1. Ciekawe w sumie spojrzenie na problem. Ja na dobrą sprawę w ogóle nie siedzę w fandomie (i nawet nie w mandomie), gdyż tego typu 'społeczności' zawsze kojarzyły mi się z swoistym skostnieniem, starą gwardią i innymi nieprzyjemnymi elementami para-elitarnymi wraz ze wszelkiego typu wojenkami między podgrupkami w ramach tych 'społeczności'.

    Może myślę w ten sposób dlatego, iż mimo wszystko to co lubię wolę samemu przezywać i rozmyślać. Może dlatego, że kiedyś jak chciałem inteligentnie pogadać o anime (dawno temu) to jedyne z czym się spotkałem to brak zrozumienia sensu dyskusji i później mierzenie swojego e-przyrodzenia nie jakościa, a ilością tego co się widziało/przeczytało.

    Do podobnych wniosków doszedłem po tych kilku, dosłownie 4-5, konwentach fantastyki na których byłem - ludzie siedzieli w grupkach, na panelach też jakoś tak grupowali się. A taki outsider jak ja nawet nie miał zabardzo jak wbić się do dyskusji, by nie zostać uprzejmie zlany ciepłym kałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest jak piszesz - jeśli ktoś z zewnątrz zaglądnie na konwent, nie wyciągnie z niego nic ponad to, co znajdzie na prelekcjach i panelach. A to akurat nie muszą być najbardziej interesujące tam rzeczy - osobiście cenię sobie wyżej spotkania i rozmowy w mniejszych, najczęściej przypiwnych grupach. M. in. dlatego na konwenty zacząłem jeździć od niedawna, dopiero, gdy poznałem część ich bywalców za pośrednictwem sieci. Z drugiej strony, trudno nawiązać kontakt, nie próbując przełamać bariery ja - oni. Ale to tyczy się nie tyle konwentów, co dowolnej próby wejścia w grupę.
    Osobną sprawą jest skostnienie, o którym piszesz. Jeżdżę na konwenty, a i to nie wszystkie, od ledwie trzech lat i już zauważam sporą powtarzalność tematów i oczywiście zachowań. Nieprzypadkiem wcale wiele osób mówi o tym, że na konwentach najciekawsze są spotkania ze znajomymi. Po trzech latach (a co dopiero porównywać to z starymi wyjadaczami) jeśli nie znam, to przynajmniej kojarzę już większość prowadzących spotkania z autorami, mniej więcej wiem czego się spodziewać po panelach dyskusyjnych itp. itd. Czy to źle? Pewnie nie do końca, dobrze jest czasem oderwać się od powszedniości i wylądować w "innym" a jednak swojskim świecie. Jednak, jeśli chcielibyśmy dowiedzieć się coś więcej, poznać nowe opinie - dobrze będzie dopuścić ludzi "z zewnątrz", inaczej trudno będzie wyjść poza czysto towarzyskie (choć przyjemne) spotkania. Coś takiego próbuje - mam wrażenie - zrobić Andrzej Zimniak, o czymś podobnym pisał Dukaj, w "Krajobrazie po zwycięstwie", coś podobnego, być może, starał się robić Matuszek w NF. Tyle, że nie jestem pewien, czy wielu osobom na czymś takim zależy. Rozmawiałem kiedyś z Orbitem o tym, iż np. wiele osób czyta wyłącznie fantastykę i na spojrzenie z zewnątrz może być całkiem zamknięte. Niemniej - warto próbować. Inna sprawa, że poproszenie starego fandomowego kumpla, by poprowadził panel dyskusyjny, czy przygotował prelekcję, jest pewnie łatwiejsze niż ściągnięcie z zewnątrz kogoś interesującego, co do którego będziemy mieć pewność, że nie zawali.
    Osobiście zachęcam do rozmowy na stronie nagrody im. Żuławskiego. Raz, że w internecie łatwiej jest włączyć się do dyskusji, dwa, że z definicji (i regulaminu) nagroda ta jest bardziej otwarta na "zewnętrze", trzy, że warto ją moim zdaniem wesprzeć, choćby i pomocą w dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzej Zimniak:
    Mój Falkonowy (i promocyjny) okrzyk „Majka, powiedz coś!” staje się znany i powoli obrasta w znaczenia. Sam teraz uważam, że krzyczałem w przyszłość, bo wierzę, że będziesz miał sporo do powiedzenia. W sławetnym tomie „Nowe idzie” palmę pierwszeństwa daję Miszczakowi i jego „Harpunnikom” (dojrzały tekst, domknięty kompozycyjnie, innowacyjne wykonane clerical fiction, antropokosmologiczne, twardsze niż nieco rozmodlona proza Huberatha), ale Ty ze swoim „Okiem cyklonu” depczesz mu po piętach. Twój tekst ma sporo więcej filozofii i kosmologii i jest otwarty - w znaczeniu, że stosujesz skróty, treściowe kondensaty typowe dla autorów na początku drogi pisarskiej - jakbyś napisał to za trzy lata, dzieło zapewne liczyłoby powieściowe 500 stron. Wydaje mi się, że podążasz tropem Simmonsa i jestem przy nadziei, że zanim na dobre przeniosę się w krainę elfów przeczytam jakiegoś neo-Hiperiona czy inną operę hard-sf w Twoim wykonaniu.
    Wiem, popełniam grzech pisarza, który analizuje utwory innych pisarzy, słowem sprzeniewierzam się samemu sobie. Ale mam nadzieję na rozgrzeszenie, bo eksponuję to co warto pochwalić, a przede wszystkim działam w zbożnym celu: mam zamiar zainicjować szerokie dyskusje analityczne o dobrej polskiej fantastyce - takich w naszym światku brak. Stolyk Lyteracki jest pierwszym krokiem w dobrą stronę. Zacznę chyba od laureatów i nominowanych do Żuława, ale tom „Nowe idzie” jest również bardzo interesującym obiektem, któremu warto się przyjrzeć. Sądzę, że takich dysput brak i że sporo osób zechce się wypowiedzieć.
    Natomiast obecna dyskusja na stronie Nagrody na tematy „okołożuławskie” udaje się średnio, bo w gruncie rzeczy wszystko już powiedziano na forach. Reformatorzy chcą robić inną nagrodę (proszę bardzo, ale to już nie będzie Żuławski), ewolucjoniści pragną poprawić to i owo - im czujnie nadstawiam ucha i zbieram pomysły jak grzybki do barszczu. Problem w tym, że ich nadmiar zepsuje potrawę. Nagroda została dość dokładnie obmyślana zarówno od strony pryncypiów, jak i praktyki, co oczywiście nie znaczy, że wszystkiego nie można zmienić, tyle że wtedy delikatna równowaga uległaby zaburzeniu. Temat ten rozwinę w innym miejscu. Rzecz jasna, złote myśli kupuję, np. w tym roku zrobimy na gali dyskusję o nagrodzonych utworach, przynajmniej od tego punktu zaczniemy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżdżę na konwenty w sumie głównie dla znajomych, no i żeby spróbować wygrać jakiś konkurs :P A jak już jest coś ciekawego, to pokrywa się z czymś innym ciekawym. W sumie lepsze są zamiastcony, takie impromptu. I tak gadamy o tym samym, w prawie tym samym gronie, a przynajmniej nie trzeba bulić za akredytację i nie ma stresu, że na coś trzeba iść.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha, skoro Andrzej wspomniał o Stolyku :)
    http://stolyklyteracki.wordpress.com/2010/01/05/grudniowy-stolyk-z-gra-endera/
    Relacja z grudniowego spotkania, którego tematem była "Gra Endera".

    OdpowiedzUsuń
  6. "W sumie lepsze są Zamiastcony" napisał nosiwoda, który na żaden nie przyjechał;). Ale reklamuj, reklamuj!:).
    Andrzeju, cieszę się, że zaglądasz! Choć przyznam, że onieśmieliłeś mnie tym, co napisałeś o "Oku Cyklonu", a i zatrwożyłeś, bo po takiej opinii będę się musiał przyłożyć do pracy!
    Co do "Żuławskiego". Piszesz, że dyskusja o samej nagrodzie wychodzi średnio. Prawda to, podobnie jak prawdą jest, że nie powinna to być ani jedyna, ani najważniejsza dyskusja na forum strony nagrody. Niemniej z tym, że o nagrodzie będzie się dyskutować musisz się raczej pogodzić - wszak dyskusje nad Zajdlem trwają do dziś, a nagroda ta ma już... 24 lata?
    Natomiast rzeczywiście dobrze byłoby skierować dyskusję na nowe tory. Może warto zacząć by już rozmowy na temat wydanych w ubiegłym roku powieści, potencjalnych kandydatów do Nagrody? Nie o wszystkich oczywiście, ale stopniowo, choćby i po jednej. Jeśli zaczniemy rozmawiać dziś, przez miesiące jakie dzielą nas od nominacji powinno zebrać się trochę opinii. Jest i "Wroniec", mocno, zdaje się kontrowersyjny, byłoby od czego zacząć i trzeci tom "Pana lodowego ogrodu" wiele osób już na pewno przeczytało. To mogłyby być dobre tematy na początek.

    OdpowiedzUsuń
  7. PS.
    A pomysł zapoczątkowania dyskusji o polskich powieściach znakomity. Bo też - mam wrażenie, umykają nam te powieści, giną. I może też brakuje miejsca, które przyciągałoby dyskutantów? Istnieją fora, portale internetowe, ale może Żuławski istotnie stałby się wydarzeniem i miejscem w sieci, sprzyjającym takim dyskusjom, a nawet inspirującym je.

    OdpowiedzUsuń
  8. Andrzej Zimniak:

    Wszak się cieszę, że o Żuławie się mówi i dyskutuje, to świadczy o tym, że projekt żyje i stopniowo konsoliduje społeczność „okołożuławską”. Nawet brak głosów na blogu nie wyklucza jego czytania, zaryzykuję nawet tezę, że wszystkie „młode lwy” te wpisy przeczytały, a potem przyczaiły się, za to w pełni świadome przedsięwzięcia. To też kroczek do przodu.

    Co do dyskusji, w zeszłym roku rzeczywiście wyszło sporo interesujących książek, jak Wroniec, Żmija, Zadra2, PLO3 i inne - niektóre wzbudzające kontrowersje, jak zauważasz. Można zacząć szersze o nich dyskusje, które zachęcą do lektury, a także zastanowienia - byłoby to coś w rodzaju bitewnego harcownictwa, adresowanego do Elektorów, a także Jurorów. Mnie jednak takiej dyskusji zaczynać nie wypada, bo niejako wskazywałbym kandydatów - tak w każdym razie byłoby to interpretowane. Wam - jak najbardziej przystoi. Nie jestem pewien, czy najlepszym miejscem na taką dysputę jest strona Nagrody (powód j.w.) - ale sprzężone z nią forum, jako inicjatywa zewnętrzna - oczywiście tak. Może też być forum Poltera, albo jeszcze lepiej poczytny dział książek Poltera - wtedy ktoś musiałby napisać wstępniak podsuwający początkowe tezy do dyskusji o wybranej na początek pozycji, a potem tę dyskusję trochę moderować i ew. podsumować. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam.

    Sam planuję zainicjować podobne rozmowy, ale o utworach nominowanych i nagrodzonych Żuławem. Warto je jeszcze szerzej przedstawić i popierać dalszą ich promocję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dyskusja na Polterze wiele osób zniechęci na starcie - coraz więcej osób omija ten zaścianek internetowy, a na samą wzmiankę o nim, cierpnie takowym osobnikom skóra. Mówię tu o sobie chociażby. Po co mnożyć byty ponad miarę, jak powiada Ockham? Jest strona nagrody, ona powinna być centrum.

    OdpowiedzUsuń