26.02.2010

69. chichot

Bardzo się powstrzymuję przed pisaniem o polityce. Widać jednak tak mnie lektura "Burzy" rozkręciła, że tym razem się nie oparłem. Wina leży więc po stronie... Macieja Parowskiego.
A wszystko dlatego, że w dzisiejszej Rzepie przeczytałem krótki tekst Zdzisława Krasnodębskiego: "Tak, oni stają tam, gdzie stało ZOMO". Oto, jak zaczyna prof. Krasnodębski:
Jedną z najgorszych w całym ciągu odrażających zbrodni IV RP są słynne słowa Jarosława Kaczyńskiego w Stoczni Gdańskiej, zamkniętej na polecenie Unii Europejskiej i w ramach programu modernizacyjnego opracowanego przez PO: „Oni stają tam, gdzie ZOMO”. Zbrodnie IV RP były tylko werbalne, lecz – jak się zdaje – bardziej trwale wstrząsnęły sumieniami postępowej inteligencji niż te realne PRL.
No, ale gdzie w zasadzie stają dzisiejsi obrońcy generała Jaruzelskiego? Gdzie stoją ci, którzy uważają, że za nadanie filmu o generale z nazbyt wymownymi faktami z jego biografii powinni być ukarani ci, którzy dopuścili do emisji? Gdzie stoją ci, którzy gotowi są zniszczyć każdego, kto nazbyt energicznie podważa uświęconą historycznym kompromisem narrację, w której Jaruzelski jest polskim patriotą, Kiszczak człowiekiem honoru, a „Solidarność” – buntem rozpasanego tłumu?

Wszystko to bardzo prawdziwe. Kłopot w tym, o czym profesor ani się w tekście nie zająknął, że telewizją, z której pospiesznie usunięto Gargas i w której zablokowano powtórną emisję filmu, włada PiS. Owszem, włada do spółki z SLD, ale akurat TVP1 należy do PiS właśnie. Gdyby więc trzymać się wykładni profesora, rzesze tych, którzy "stoją tam, gdzie stało ZOMO" mogłyby okazać się zaskakujące pod względem przynależności partyjnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz