Pierwszego kwietnia miała premierę nowa strona Nowej Fantastyki. I pewnie bym się o tym ani nie zająknął w tym miejscu, gdyby nie fakt, że oprócz przedziwnego eksperymentu, pojawił się na niej wywiad z Maciejem Parowskim. O samym wywiadzie spróbowałem podyskutować na drugoobiegowym forum, tu napiszę więc tylko, że to jeden z tych wywiadów, na jakie czekałem, wywiad naprawdę dobry, cenny. Po jego przeczytaniu marzy mi się z Parowskim wywiad - rzeka w formie książkowej. Najlepiej, gdyby uzupełniała go wtedy rozmowa Parowskiego z Ziemkiewiczem, oraz krótsze wywiady z Jęczmykiem, Oramusem i może jeszcze jakaś poświęcona Hollankowi analiza oparta o jego artykuły i wstępniaki. Kurcze, jak nikt tego nie zrobi, to może byśmy się za to sami wzięli? Cetnar, czytasz to?
Teraz o Nowej Fantastyce. Dobrze, że szuka, że próbuje eksperymentować. Zaczęły się te eksperymenty już gdy ster naczelnikowstwa objął Śmiałkowski. Jego wizja była daleka od adresowanej do mnie, ale przynajmniej próbował coś zrobić. Efektów pewnie nie poznamy, bo już naczelnym nie jest. Wyraźna zmiana strony pisma, otwarcie jej na internautów to kolejny krok na drodze zmian. Jako "staremu" forumowiczowi chce mi się oczywiście zawołać: Czemu tak późno, u licha? Dyć, robicie ludzie to, cośmy postulowali lata temu! Co gorsza, robicie część tego zaledwie!
No, ale dobrze, że robią.
Kłopot w tym, że reformatorom brak chyba szerszej wizji. Owszem, zrobili to, co już dawno temu zrobił Fahrenheit i SF(itd.) - spróbowali wyjść naprzeciw internautom, otworzyć się na nich, udostępnić im swoje internetowe zakątki by zobaczyć co fani na nich zasieją. Pomijając już fakt, że w stosunku do konkurencji jest NF na tym polu poważnie spóźniona, pytanie, czy nie zrobiła tego aż za odważnie. Oto bowiem na stronie Nowej Fantastyki, będącej wizytówką pisma, swój tekst, czy to literacki, czy recenzję, może opublikować każdy. W ten sposób trafiają tam teksty mierniutkie, pełne literówek a nawet błędów ortograficznych. Czy to naprawdę dobra wizytówka? Owszem - i SF(itd) i Fahrenheit sięgają do tekstów swoich czytelników, ale najpierw testują te opowiadania na forach, określają ich ramy tematyczne i poddają teksty redakcji (jak my na forum NF, do licha!). I dopiero wtedy ukazują je oficjalnie światu. Wprawdzie także niezbyt udane teksty pojawiają się na forach Fahrenheita i SF(itd) ale forum to nie część integralna pisma, podlega innym niż pismo, czy periodyk internetowy zasadom. Oficjalna strona internetowa poważnego pisma literackiego to zupełnie inny, większy kaliber. A jest on obecnie pełny przedziwnych "kfiatkuf".
Inna, dość znacząca chyba sprawa, to brak zakładki "forum" na stronie. Rozumiem, że redakcja nie ufa forum, boi się go. Choć starzy użytkownicy odeszli i założyli własne, niezależne od NF forum, redakcja może się obawiać, że nowi też mogliby się okazać "nie lepsi" i znów doszłoby do tarć pomiędzy forumowiczami a jakże niewłaściwie dobranym przedstawicielem redakcji. Rolę forum mają więc chyba przejąć komentarze na Facebooku oraz komentarze pod tekstami na stronie. Obie formy posiadają raczej ułomne - w porównaniu z forum - możliwości prowadzenia dyskusji, niemniej redakcja może uznawać je za optymalne. Dla mnie to kolejny przykład braku umiejętności wykorzystania potencjału sieci, jako "stary" forumowicz mogę jednak nie być obiektywny.
Tu powraca kwestia wywiadu z Parowskim, a właściwie tego, czego w wywiadzie nie powiedział. Można jednak usłyszeć tą część opowieści na jego spotkaniach autorskich (choćby podczas spotkania na temat CzF na ubiegłorocznym Pyrkonie), albo gdy porozmawia się z nim prywatnie. Otóż kiedyś - jak opowiada Parowski - kiedyś redakcja była prawie klubem dyskusyjnym, tyglem pełnym idei i wizji. Odbywały się w niej gorące dyskusje, naczelny musiał walczyć o swoją wizję pisma - ale nie z wydawcą, jak musiał to robić (gdy czytać między wierszami jego wypowiedzi) Matuszek, ale z współredaktorami. Z opowieści Parowskiego wyłaniają się spory zgoła ideowe. Ich efektem właśnie mogło być np. powstanie Fenixa. Jakkolwiek gorące by więc nie były te dyskusje, pod wieloma względami były twórcze. Teraz ich nie ma. Z tego, co opowiadał JeRzy, wynika, że redakcja NF nie spotyka się zbyt często, dyskusje prawie nie istnieją. Nie ma "tygla". Mogło jego rolę pełnić forum, ale przed nim redakcja uciekła i - mam wrażenie - nadal ucieka. I ucieka chyba w ogóle przed dyskusją. A szkoda.
Zgadzam się z Twoją obserwacją. Bardzo mi się podobał wywiad, daje też sporo przydatnych informacji o działaniu pisma.
OdpowiedzUsuńUderzyła mnie w wywiadzie właśnie ta dobrze zdefiniowana wizja pisma, jego filozofia, ten dobry obraz tego, czym ma być F/NF i dla kogo. To samo mniej więcej sygnalizował MP na Pyrkonie na spotkaniu poświęconym debiutom: że on owszem, mógłby drukować tylko najlepszych, ale jemu o to chodzi, żeby podawać pałeczkę dalej, właśnie żeby pracować z młodymi, jeszcze niewyrobionymi. I tak samo uderza mnie brak analogicznej (niekoniecznie tej samej) filozofii w obecnej redakcji. Szczególnie znamienne wydaje się brak naczelnego -- bo jest to tym samym brak osoby, która ideologicznie spinałaby pismo i decydowała świadomie o tym, czym pismo ma być, wyznaczała jego linię i miejsce na rynku, i dopiero do tego dopasowywałaby jego treść.
Co do strony -- ona jest ponadto dość mało funkcjonalna: sortowanie tego ogromu artykułów po czymkolwiek innym niż data dodania praktycznie nie działa. Podobnie jak komentarze ludzi z redakcji pod opowiadaniami koncentrują się IMO na rzeczach kompletnie nieistotnych. Daję im dwa miesiące na zmianę silnika strony (bo tyle powinno potrwać dojście irytacji redakcji do poziomu powyżej krytycznego) i jeśli nic się nie zmieni -- podejrzewam, że tegoroczny grudniowy numer pisma może być numerem ostatnim.
A co myślisz o tym, co MP napisał o "obniżaniu poziomu" i robieniu pisma dla zakonnic? Mocno mnie to otrzeźwiło: miałam wrażenie, że "po tamtej stronie" nie zdają sobie sprawy z konsekwencji podobnej decyzji, ale jednak (w sumie teraz nie wiem, skąd takie moje poczucie). Ale jakby nie patrzeć, obecna redakcja wydaje się to kompletnie ignorować.
Pytanie - co to znaczy "obecna redakcja"? Bo to zdaje się byt na razie potencjalny. Nawet gdy pojawi się (może już się pojawił?) jaki naczelny, to o "redakcji" będziemy mogli coś powiedzieć za dwa, trzy miesiące - kiedy już ukażą się w pełni zredagowane przez nią numery.
OdpowiedzUsuńCo do "obniżania poziomu" - to ja w ogóle mam problem z tak postawionym problemem. Bo co to znaczy? SF(itd) w powszechnym przekonaniu miało być pismem "lekkim" o niższym niż NF poziomie. A potem w SF(itd) ukazało się "Rondo" Twardocha i od razu wygrało plebiscyt czytelników tego "niższego" (napisałem to z przekąsem) pisma. A "Rondo" nie było przecież jakimś jedynym w swoim rodzaju wyjątkiem. I Orbit publikował tam bardzo dobre rzeczy i Garuga i paru innych też. W tym kontekście pomysł "obniżania poziomu" w NF brzmi śmiesznie. Jak niby chcieli obniżać poziom, skoro publikowali tych samych autorów (tyle, że NF postawiła na Przechrztę, a SF na Wegnera)? I co to znaczy, u licha, "obniżanie"? Publikowanie fantastyki rozrywkowej? A czym jest u licha fantastyka jeśli nie rozrywką?
Co do "pisma dla zakonnic" - tak, to była bardzo trzeźwa refleksja. Przy czym teza "ludzie zgłupieli" jest dla mnie z gruntu fałszywa. Podobna postawił na Pyrkonie Oramus (specjalnie go podpuściłem, bo pamiętałem, że stawiał już takie wcześniej i proszę - ledwie mu podsunąłem trop, a on z radością oświadczył - "cieszę się, że o tym wspomniałeś!"... Ale czekaj, to jest temat na wpis, nie na komentarz:).
Usiłujesz mnie znowu podpuścić od strony "pulpowe SFFIH vs. elitarna NF", ale ja się nie dam ;) bo rzeczona "elitarność" jest w tym przypadku przypisywana NF przez samych jej redaktorów. Może oni po prostu sami uwierzyli, że robią jakąś wielką literaturę, jakąś elitarną robotę, odkrywają kompletnie nowe rzeczy... nie ujmuję im niczego, ale warsztatowo i w'ogle to trochę im jednak brakuje do poziomu, wyznaczanego przez prawdziwych krytyków literackich typu Głowiński, Janion itp.
OdpowiedzUsuńObniżanie poziomu w moim odczuciu miałoby polegać na dawaniu kolorowych mapek Śródziemia (co już przerabialiśmy) i jakiegoś lekkostrawnego publicystycznego kontentu. Pisanie nie o rzeczach ważnych, a o rzeczach popularnych. W zakresie literatury -- no chyba właśnie przejście do rzeczy mało wymagających, bezrefleksyjnych (nie wiem, czy rozrywkowych, bo NF przecież nawet dobrej rozrywki nie publikuje, a Przechrzta moim zdaniem to jest w ogólności bardzo kiepska literatura, a nie rozrywkowa).
W ogóle to jest dość ciekawy tok myślowy: sprzedajemy się z miesiąca na miesiąc gorzej, bo publikujemy rzeczy ZBYT WARTOŚCIOWE. Że co, że taki człowiek dostaje kolejny numer na tym samym poziomie i stwierdza: to jednak dla mnie za trudne, już tego nie czytam?... Czy istniał kiedykolwiek taki moment w historii, kiedy F/NF była ZBYT TRUDNA w odbiorze?
Oni chyba po prostu za dużo płaczą, a za mało robią swojego :>
A obecna redakcja NF to chyba taka sama redakcja jak poprzednio, tylko bez przywódcy, tj. Kamila.
Ależ ja Cię nie podpuszczam w żaden sposób! Jeśli już, to sam siebie podpuszczam, bo w moim ostrzeganiu świata (i nie tylko moim, bo np. Drakena także) tkwi przekonanie, że NF to pismo z wyższej półki. To oczywiście efekt wspomnienia starej Fantastyki, która zawierała więcej tekstów krytycznoliterackich i popularnonaukowych i którą czytałem gdym był nastolatkiem, przez co teksty te mocniej na mnie oddziaływały, bo z różnych względów byłem o wiele mniej krytyczny. Tej Fantastyki już nie ma, ale wspomnienie pozostało a wraz z nim i obraz tytułu. I możliwe, że redakcja ma ten sam problem, co i ja - też chce robić pismo na miarę legendy. A to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńOsobna sprawą jest - mam wrażenie - Paweł Matuszek, który naprawdę ma swoje własne, wysoki ambicje. Powiedziałbym nawet, że zbyt wysokie, bo stwarzał wrażenie, że dla niego fantastyka powinna być dziełem sztuki, literaturą wysoką (cokolwiek to znaczy), albo nie powinno jej być wcale. Jego dążenie do pojednania fantastyki z tzw. głównym nurtem było tyleż niepotrzebne (bo takie rzeczy dzieją się same, z czasem, a nie w wyniku redaktorskich rewolucji), co chybione. Siłą fantastyki jest i to, że jest literaturą gatunkową, jak i to, że stać ją na wyprawy poza to twarde, fantastyczne jądro, które jednak musi istnieć. Ale pal sześć te rozważania - zgadzam się z Matuszkiem, czy nie, facet przynajmniej miał pomysł. Teraz nawet pomysłu nie ma. Pytanie, czy można robić magazyn literacki/kulturalny kompletnie bezideowo, tak, jak robi się np. magazyn o kuchni. Przykład NF pokazuje, że może być z tym problem. Ale możliwe też, że znajdą się na taki właśnie, przezroczysty kompletnie magazyn czytelnicy. I kto wie, czy i nimi nie będzie kierował snobizm, potrzeba poczucia, że czytają "coś więcej".