7.07.2010

91. jeszcze o piractwie

Muzyki jest teraz na świecie tak wiele, że nie sposób za nią nadążyć. Być może Raj to właśnie miejsce, w którym człowiek ma nieskończoną ilość czasu na wysłuchanie niemal nieskończonej ilości muzyki i przeczytanie niemal nieskończonej ilości książek. Na razie musimy zadowolić się internetem - więcej usłyszymy tu niż w dowolnej rozgłośni radiowej i więcej znajdziemy niż w dowolnym sklepie muzycznym (zwłaszcza polskim). Także więcej i taniej (niż w polskim... itd.) można tu kupić.

Właśnie dziś przyszły do mnie dwie płyty z muzyką z przedsionka Raju właśnie - RF & Lili De La Mora "Eleven continents" i EPka The Familliar Trees. Fachowo zalicza się tę muzykę do tzw. indie, ale ten termin jest pojemniejszy chyba nawet od new weird. Możecie posłuchać trochę tej muzyki na stronie wydawnictwa Time Relase i zachwycić się łagodną magią głosów Lili De La Mory i Fabioli Sanchez jak ja, albo nie. I możecie - jak ja całkiem już dawno temu - ściągnąć sobie nielegalnie, zbrodniczo wręcz, obie płyty i cieszyć się nimi przez czas jakiś. Aż wreszcie może w Was, jak we mnie, zapłonąć taka sympatia do artystów, że sobie te płyty kupicie. Czego nie zrobiłbym zapewne po krótkim przesłuchaniu utworów na stronie. Bo tak wiele jest muzyki w sieci i na świecie, że na przesłuchanie wszystkiego brakuje czasu. A utwory, które usłyszymy tylko raz mogą umknąć naszej rozproszonej wśród setek tysięcy rwących strumieniami danych uwadze. I nie usłyszymy ich więcej, chyba, że los okaże się łaskawy.

Ale jeśli odważymy się na popełnienie najbardziej chyba piętnowanej zbrodni ostatnich lat, ściągniemy nielegalnie płytę, przesłuchamy ją i polubimy, to istnieje spora szansa, że trafi ona do naszych jak najbardziej legalnych zbiorów. I to niedrogo, bo świat jest mały, a ceny w usach i innych biednych krajach upadającego zachodu niższe niż u nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz