23.08.2010

95. apokaliptyczny przegląd prasy

Na Pomorzu spadł grad wielkości makówek. Dwa domy zapaliły się od uderzeń pioruna. Nie zdziwiłbym się, gdyby było tu wynikiem gniewu niebios zmęczonych sezonem ogórkowym, przynoszącym lawinę bzdur w wiadomościach najpopularniejszych gazet i portali. Niestety, dziennikarze zniewoleni pętami laickości nie dostrzegają najwyraźniej świętych znaków, bo o poranku jeden z największych portali, gazeta.pl donosił na samej górze głównej strony, że niedomyta (tak!!!) toaleta znanego pisarza jest do kupienia! Można z niej chłeptać mając nadzieję, że kultury bakterii i forpoczty nieusuniętych najlepszym reklamowanym środkiem wirusów, przejdą na nas i obdarzą nas choćby cieniem talentu poprzedniego właściciela. Albo można ją po prostu umyć i pochwalić się znajomym. W obu przypadkach należy pamiętać, że toaleta należała do J.D. Salingera, co oznacza, że zadawanie się z nią może być nieco niebezpieczne, jeśli źdźbło prawdy tkwi w filmie z Melem Gibsonem (tym od bicia kobiet, w tym naszej rodaczki), w którym twierdzono, że każdy szalony zamachowiec ma ze sobą egzemplarz „Buszującego w zbożu”.

Drugą najważniejszą wiadomością dzisiejszego internetowego wydania GW jest wieść o genialnym ośmiolatku sprzedającym za ciężką kasę swoje obrazy. Obrazy są naprawdę niezłe, więc chłopak ma talent. W dodatku dzieciak nie zepsuty jeszcze nowoczesnym pojmowaniem sztuki, maluje dzieła przedstawiające coś więcej niż tylko ideę, sprzeciw, czy zachwyt nad samym sobą. Ani chybi antychryst

Rzeczpospolita próbuje być poważniejsza, dlatego tradycyjnie rozdziera szaty nad nicnierobieniem rządu, smutnym obrazem zarządzanej przez szalonego proroka opozycji, wredności władców UE i tym wszystkim, co boli współczesną prawicę (a wszystko ją boli). Na szczęście do formy wrócił Ziemkiewicz, który odkrył, iż: „Dla wielu autorów, formalnie występujących jako dziennikarze, prawdziwym żywiołem nie jest wcale informacja ani komentarz, ale kazanie”. W sumie nuda. Facet spojrzał w lustro i opisał, co tam zobaczył. Szybko zapominam o Ziemkiewiczu i wracam do ogólnego obrazu świata, a ten jest – bo musi być – apokaliptyczny. Tym bardziej, że Cracovia przegrała z Lechem w straszny sposób. I nie o sam wynik tu chodzi, ale o jakość gry tego krakowskiego zespołu, który posiadać ma lepszy i ładniejszy stadiom. Nie było takiego kopnięcia w piłkę, które Cracovii by wychodziło. Właściwie wynik świadczy jak najgorzej o Lechu, bo powinien był wygrać jakieś 70:0.

A przepraszam, Rzepa także stanęła na wysokości sezonu i doniosła, że wynik wyborów w Australii przewidział krokodyl. Lada moment ktoś wpadnie na pomysł, żeby połączyć go z niemiecką ośmiornicą, dzięki czemu powstanie Nostradamus 2.0, który przewidzi absolutnie wszystko, pod warunkiem, że nie zabraknie mu kurczaków (z nich wróży krokodyl).

Na koniec sięgnąłem do podlinkowanego przez Maega na forum DO artykułu Dukaja w tygodniku Powszechnym. „Za długie, nie przeczytam…” nosi tytuł ów, na wszelkie wypadek krótko napisany, tekst. Wynika zeń, że samo używanie internetu zmienia sposób używania przez nas mózgu i sprawia, że tradycyjna lektura sprawia nam więcej trudności. Dukaj, jako człowiek rozsądny, analizuje zjawisko od kątem przemiany ludzkości. Nie zadaje jednak najbardziej kluczowego pytania, oczywistego dla każdego, kto przegląda prasę apokaliptycznie - „kto za tym stoi?” (wiadomo – reptilianie). Dukaj spokojnie snuje swoją analizę, a ja przecież wiem, że to, o czym napisał oznacza, iż ktoś stworzył Internet wyłącznie po to, by przebudować nasze mózgi. Po co? Apokaliptycznie skłaniam się ku oczywistej wizji sprowadzenia nas do roli niewolników albo pokarmu dla potomka krokodyla i ośmiornicy, który będzie wieszczo wytyczał bezpieczne trasy międzygwiezdne dla reptilian. Jest i inna opcja. Istnieją ufolodzy przekonani, że scenariusze do „Star Trek” dyktowali kosmici, by przygotować ludzkość na kontakt z galaktyczną cywilizacją wyglądającą niemal dokładnie jak w serialu. Może więc i internet podarowali nam kosmici, by przebudować nasze mózgi w kształt umożliwiający nam pokonanie lemowskiej niemożności komunikacyjnej? Może więc dołączymy do szczęśliwej gwiezdnej rodziny jedynie pod warunkiem, że odrobinę przestaniemy być ludźmi tak, jak to dzisiaj rozumiemy? Ale to prawie reptilioński program. Tak, czy owaki apokalipsa! Wystarczy poczytać prasę o poranku, by się o tym przekonać.

5 komentarzy:

  1. "Istnieją ufolodzy przekonani, że scenariusze do „Star Trek” dyktowali kosmici, by przygotować ludzkość na kontakt z galaktyczną cywilizacją wyglądającą niemal dokładnie jak w serialu."

    "Galaxy Quest" i nie mam więcej pytań.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ale w "Galaxy Quest" to było akurat na odwrót:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sensacja!

    http://images47.fotosik.pl/330/111bc6353e6e8671med.jpg

    OdpowiedzUsuń
  4. Niepokoi mnie, że to z jakimś Konradem...

    OdpowiedzUsuń