To na Spiders Web znalazłem notkę o szykującej się na e-booki inwazji reklam. Brzmi szokująco? Trudno było oczekiwać, by reklamy odpuściły komukolwiek i czemukolwiek, wkroczenie ich do e-booków było więc tylko kwestią czasu, choć oczywiście to takie prorokowanie po fakcie. Skupię się na czym innym - czy to źle?
Oczywiście, nieznośna wydaje mi się sytuacja, w której reklamy wdzierałyby mi się pomiędzy linijki, a może nawet ingerowały w treść by zamiast słynnego "bim-BOM" w mruczance o padającym śniegu wrzucać na przykład: "Majko-Cola", w związku z czym mruczanka (z użyciem tłumaczenia Ireny Tuwim) brzmiałaby mniej więcej tak:
Im bardziej pada śnieg - Majko-Cola! - Ty bardziej sypie śnieg - Majko-Cola!
Z pewnością dostawałbym też szału, gdyby - jak ma to miejsce na portalach - reklamy znikąd wyskakiwałyby mi nagle na pół albo i na całą stronę a ja drżący od furii szukałbym gorączkowo magicznego znaczka "x", który pozwoliłby mi reklamę zgasić, albo nie. Nie ucieszyłyby mnie też reklamy dźwiękowe, raczej nie uprzyjemniające lektury. Temu wszystkiemu mówię stanowcze: "pocałujcie mnie sami wiecie gdzie", ale też nie spodziewam się bardzo, by doszło aż do takich szaleństw. Reklamy zadomowią się raczej na okładkach i stronach tytułowych elektronicznych książek, być może będziemy też skazani na dodatkową treść na dole, bądź na górze strony albo na marginesach.
Czy taka reklama też będzie irytująca? Zapewne początkowo tak. Potem przywyknę. Tym bardziej, że mam - pewnie trochę naiwną - nadzieję, że książka zawierająca reklamy będzie książką tańszą - jeśli nie darmową. Zapewne czytelnik otrzyma wybór - czy woli wydanie "ekskluzywne", pozbawione reklam więc droższe, czy tańsze, ale reklamowe. Najważniejsze, że czytelnicy otrzymają szansę ukazywania się tańszych książek. To niebagatelne zważywszy jak drogie książki są obecnie i jak nieprzyzwoicie drogie staną się po wprowadzeniu VAT. Reklamy w e-bookach stanowiłyby szansę nie tylko dla czytelników, ale i dla wydawców i autorów. Dla tych pierwszych, bo może łatwiej byłoby im książki wydawać, dla tych drugich, bo znalazłoby się dla nich miejsce na rynku, który rosnące ceny książek ograniczają. Dlatego przyklasnę reklamom w e-bookach i mogę nawet iść na jakąś manifestację w ich intencji, albo podpisać list intencyjny.
Tylko najpierw muszę poczekać na upowszechnienie się e-booków w Polsce.
Osobiście uważam, że reklamy powinny być tylko i wyłącznie w wersjach darmowych. W końcu skoro już zapłaciłem, dałem wydawcy zarobić i zapłaciłem za treść książki, a nie reklamy. Jeśli już koniecznie chce wydawca zarobić DODATKOWO dzięki reklamie, to niech mi umożliwi jej wyłączenie natychmiast po zakupie, żeby nie było jak z filmami na DVD: płacisz nie tak małe pieniądze za płytę i jeszcze musisz przed seansem odbębnić serię reklam, które da się przewinąć jedynie pod linuksem.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli nie płacę za daną książkę, to wydawca ma pełne prawo natrykać mi ją reklamami po uszy. W końcu to te reklamy pozwalają mu dać mi tę książkę za free.
I ja się z Tobą zgadzam. Ponieważ jednak mam umiarkowane zaufanie do hojności bliźnich będę już mniej nieszczęśliwy jeśli książki z reklamami będą znacząco tańsze.
OdpowiedzUsuńNo, ale jednak raczej będzie tak, jak z filmami na DVD. Przecież nie ma ekskluzywnych, pozbawionych reklam i antypirackich dupozawracaczy wersji DVD, prawda?
OdpowiedzUsuńTylko z e-bookami może być jednak problem techniczny. Na DVD nie możesz przewinąć reklamy. Na e-booku nie mógłbyś otworzyć książki? Toż przy trzecim "otwarciu" przy którym musiałbym odczekać określony czas na uwolnienie książki spod reklamy cisnąłbym czytnikiem o ścianę i nigdy już nie wracał do firmy, która wcisnęła mi coś takiego.
OdpowiedzUsuńTylko pod warunkiem, że miałbyś wybór. Przy DVD nie masz. Tzn. masz, oczywiście, i sporo osób z niego korzysta ;)
OdpowiedzUsuń