30.05.2011

141. informacja i promocja oraz klasyka

Rozsiadł się już w sieci nowy numer Creatio Fantastica. W porównaniu z poprzednimi wydaje mi się obszerniejszym, może też bardziej interesującym. To wciąż tylko jeszcze jedna odrobina czyichś poglądów i opinii w pęczniejącym wszechświecie wrażeń. Niemniej, czuję się z nią związany, to i piszę o niej.

Na zaprzyjaźnionych blogach trwa dyskusja o skłonności miłośników fantastyki do brnięcia w szczegóły i odpytywania autorów fantastycznych z dbałości o nie. Mam wrażenie, że powracamy do dyskusji trwającej od lat i wyraźnie unikającej własnego zmierzchu. Może wszystkie dyskusje okołoliterackie takie właśnie są? Może wzorem Prosiaczka i Puchatka łazimy wciąż wokół tego samego drzewa i nadziwić się nie możemy mnogości nowych śladów? Jakkolwiek nieżyczliwie to zabrzmiało, jestem przekonany, że powtarzanie, niech by i tych samych dyskusji, nieustanne odczytywanie na nowo śladów łap tych samych stworów, robi nam wszystkim nieźle. Rozwiązania nie znajdziemy, ale dobrze choć trochę go poszukać.

Miniony weekend zdominowała mi piłka nożna. Jeden krakowski zespół przegrał mecz i wygrał ligę, drugi przegrał mecz i wygrał utrzymanie się w lidze. Chętnie pozastanawiałbym się nad symboliką tych równoczesnych klęsk i triumfów, ale upały nie służą w moim przypadku myśleniu. Zamiast więc trudzić się umysłowo, czekam na Red Dead Redemption, by trochę pohasać po dzikim zachodzie. Czekanie uprzyjemnia mi ponowna, nie zliczę już która, lektura "Trzech muszkieterów". Tym razem odnajduję w tej powieści porzucone wątki czekające, by się po nie schylić. Na przykład opisywany na początku muszkieter toczący zwycięskie treningowe pojedynki z grupą swoich kolegów pozostaje dla nas już na zawsze anonimowy. Kusząca postać. Nie pierwszy tez raz Milady wydaje mi się postacią szczerszą od Konstancji. Milady niczego nie udaje - jest szpiegiem i wykonuje zadania. Konstancja wzdycha, przewraca oczami i kreuje postać skrzywdzonej opiekunki udręczonej królowej. Milady sama podejmuje się wyzwań, Konstancja wysyła na śmierć uwiedzionego młodzieńca i jego przyjaciół. To nic nowego - zauważyć, że muszkieterowie stoją ewidentnie po złej stronie. Sami odkryją to po dwudziestu latach, choć nie przyznają tego chyba nigdy. Nie w takich demaskacjach rzecz. Nawet nie w tym, czy ktoś rozlicza Dumasa z wierności szczegółom - obecnie pewnie nikomu nie chce się męczyć z analizowaniem zmarłego, którego twórczość za życia krytycy, a nawet sędziowie, przetrzepali na dziesiątą stronę. Spostrzeżenie jest inne. Dziecięciem będąc całym sercem stałem za muszkieterami i ich sprawą. Kochałem się w Konstancji, wiedziałem, że kardynał to łotr a Milady to podła sucz. Postawa królowej nie grała mi już wtedy, ale radziłem sobie z nią jakoś. Dziś nadal szczerze lubię muszkieterów i kibicuję ich fanfaronadom, ale już inaczej. Już nie jestem ich równolatkiem i inaczej patrzę i reaguję. Z idolów zmienili się w młodzieńców, których wybrykom przyglądam się z sympatią i wyrozumiałością. Dumas to wiedział, inaczej nie kazałby się ostatecznie zaprzyjaźnić Rochefortowi z D'Artagnanem. Dla mnie oznacza to zmierzenie się z pytaniem - jak skończyłaby się dla mnie próba opisania losów anonimowego muszkietera, owego mistrza szermierki, o którym Dumas tylko napomknął?

2 komentarze:

  1. Tragicznie.
    1. Musiałbyś rozważyć, jak się ma jego postawa moralna względem uciśnionych dziewic, ich matek i koni.
    2. Szermierka a sprawa polska.
    3. Praca u podstaw a szczeniacka powstańczość.
    4. I to wszystko białym wierszem. Białym! Nie rymować!

    OdpowiedzUsuń
  2. A to zdecydowanie i - niestety - bardzo prawdopodobne. Co oczywiście skłania mnie do głębszych rozważań, którymi dam wyraz, gdy spadnie nieco temperatura;).

    OdpowiedzUsuń