14.06.2011

145. potrzeba przygody

Teoretyzuję i teoretyzuję, uwijam się w wymądrzaniu, a od dawna nie wspominam (prawie) o czytaniu. Powstać może z tego wrażenie, że nic nie czytam, a to nieprawda przecież. Z tym, że moje lektury mogłyby zatrwożyć miłośników czytelnictwa ambitnego, przekonanych, że wszystko poniżej Ricoeura to papka

Przyznałem się już, że wróciłem do "Trzech muszkieterów", ubrałem to jednak w opowieść o ponownym tej powieści odczytywaniu, o odszukiwaniu postaci i wydarzeń ukrytych w cieniu tytułowych herosów. A przecież nie po to po ową klasykę sięgnąłem, ale po to, by trochę powspominać, czytanie ulubionych książek ponownie to trochę jak oglądanie zdjęć z dzieciństwa. Z jednej strony nowa perspektywa może rzeczywiście pomóc w odnalezieniu w nich czegoś czego zobaczenie wcześniej nie było możliwe, z drugiej, zwyczajnie lubię "przeżywać to jeszcze raz".

W wyniku rozmowy z Cetnarem odkopałem wreszcie na półce ostatniego Dukaja i zabrałem się za "Linię oporu". Owszem, opowiadanie znakomite, cóż jednak z tego, skoro przyśniło mi się, że czytam "Shoguna", w związku z czym pognałem do księgarni, kupiłem tę powieść i przeczytałem ją po raz pierwszy (wspomnienia widoku Richarda Chamberlaina w kimonie skutecznie mnie od tej powieści odstraszały, co zresztą jest dziwne, bo przecież serial oglądałem z zapartym tchem będąc małolatem). Zaraz potem na tapetę poszedł kolejny tom jednego z cykli Cornwella i w ten sposób zamiast skupiać się na rzeczach mądrych, albo przynajmniej fantastycznych, tkwiłem po uszy w powieściach historyczno - przygodowych. Co gorsza nawet grałem w tym czasie w "Shogun2: Total War" (zbieżność z powieścią przypadkowa) oraz w "Red Dead Redemption", czyli też gry historyczno - militarne i historyczno - przygodowe.

W moim przypadku, nie ma ratunku. Zawsze będzie mnie ciągnęło do czytania takiej właśnie literatury a czasem, jak teraz, rzeczy ambitniejsze będą musiały poczekać. I myślę, że nie jestem sam, mnóstwo ludzi lubi powieści przygodowe. Tym dziwniejsze, że tak mało ich w Polsce - takie przynajmniej mam wrażenie - powstaje poza fantastyką. A może się mylę i zanurzony w fantastyce zwyczajnie ich nie zauważam?

Z innej beczki - na forum SF(itd) w dyskusji o zbrodniczych błędach w opowiadaniach Wegnera głos zabrał w końcu sam autor. Taki ruch zawsze wzbudza u mnie wątpliwości. W tym przypadku jednak Wegner starannie wypunktował błędy krytykującej go osoby, przede wszystkim niedokładności w przywoływanych cytatach. W owych niedokładnościach Robert dostrzegł premedytację. Wydaje mi się, że ma podstawy, ku takiemu podejrzeniu. Jeżeli to prawda, to całe to zamieszanie nabierałoby dość ponurych a pokracznych kształtów.

4 komentarze:

  1. Czyż przygoda nie jest ambicją? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie sądziłbym, żeby krytykant Wegnera celowo działał w złej wierze. Zwróć uwagę, że fragmenty, które przeinaczył, to były pętle warunkowe, zdania wielokrotnie złożone, subiektywne wrażenia jednego z uczestników akcji. A "znawcy" mają olbrzymie kłopoty z tak skomplikowanymi narracyjnymi sztuczkami. Robert sam sobie jest winny, powinien pisać w trzeciej osobie, z wszystkowiedzącym narratorem i koniecznie zdaniami oznajmującymi prostymi.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Alcyd - ambitna przygoda na pewno:).
    @Ziuta, nie wiem jak to jest z tymi pobudkami krytykanta. Dyskusja mi się podobała, ale facet sprawiał wrażenie tak zajętego liczeniem liści na drzewach, że nie zauważał lasu. Gdy zwróciłem mu uwagę, że w historii zdarzali się nieudolni dowódcy i przytoczyłem na to przykłady, zaczął analizować podpowiedziane bitwy, by udowodnić, że były to bitwy zupełnie inne i argument się nie liczy:p. Pomyślałem, że to właśnie taki miłośnik szczegółu, trudno. Ale potem Wegner udowodnił mu błędy właśnie w szczegółach, to on oświadczył, że się go tu obraża i on w takich warunkach dyskutował nie będzie. To typowe zachowanie trolla.

    OdpowiedzUsuń