Kto widział, ten pamięta, a kto nie widział powinien koniecznie obejrzeć film "Gattaca" o świecie podzielonym na genetycznie doskonałych i niedoskonałych. To jeden z najlepszych filmów SF, jakie zdarzyło mi się widzieć. Zrealizowany został tak, by nie zestarzeć się szybko, więc cieszy oczy, choć od jego nakręcenia minęło czternaście lat.
Dziś w Wyborczej przeczytałem artykuł o genetycznej selekcji kandydatów na piłkarzy, która wizję świata ukazaną w filmie czyli realniejszą.
Lead artykułu jest, jak należy, mocny:
"Klub z Premier League sprawdza DNA, by znaleźć uzdolnionych piłkarzy, ale też ustrzec się tych podatnych na kontuzje. - Gdzie byłby Messi, gdyby kiedyś po testach uznano, że nie nadaje się do futbolu? - pytają polscy genetycy, ale przyznają: lepszego sposobu, by wyłuskać talent, nie ma"
Czy to początek większych zmian? Czy sport otworzy bramy do genokracji? Czemu nie? Inaczej niż w "Gattace" naukowcy nie ingerują jeszcze w cechy zarodków, a jedynie ograniczają się do badania już urodzonych. Czemu jednak nie stosować takich badań wcześniej, by rodzice od początku wiedzieli jak pokierować karierą dziecka? Czemu też nie wyjść poza sport i określić kto lepiej nadaje się na pracownika umysłowego, kto na artystę, kierowcę, pilota... Bohater "Gattaci" marzył o locie w kosmos, choć jego geny dyskwalifikowały go już na starcie. Czy przywołany w artykule Messi, gdyby urodził się dziesięć lat później mógłby daremnie pukać do drzwi piłkarskich klubów? A może za kilka lat oglądniemy nie fantastyczny, ale obyczajowy film o kimś, kto od dzieciństwa marzy o lataniu, ale nie wolno mu choćby ubiegać się o licencję pilota? Ba, skoro o wszystkim decydowałyby geny, a oficjalnie zabronione byłyby manipulacje genetyczne, usankcjonowane zostałyby dynastie pilotów, malarzy i piłkarzy? Wtedy piloci znaleźliby się w świecie nie tylko "Gattaci" ale i "Planety burz" Martina.
Jakkolwiek dramatyczny obraz wyłania się z takiej futurystyki, widzę i jego jaśniejszą stronę. Gdyby, na przykład, odkryto u mnie genetyczną przypadłość uniemożliwiającą efektywną pracę przed ósmą rano, prawo umożliwiłoby mi, może, wstawanie do pracy później niż obecnie?
Też właśnie czytałem ten artykuł. Jak ze wszystkim - może to być zagrożeniem lub szansą, w zależności co zostanie z tym zrobione.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy kojarzysz bloga/blogi Andrzeja Fiderkiewicza vel Studyty. Nie udziela się już w blogosferze, wielka szkoda. Ale napisał kiedyś, że geny są w społeczeństwach postprotestanckich nową wersją predestynacji. To by się zgadzało, patrząc jak wielki autorytet ma genetyka w u ześwieczczonych Anglosasów. Kiedyś do tego samego służyła psychoanaliza i darwinizm społeczny (który też zresztą w jakiejś formie powraca).
OdpowiedzUsuńAkurat dzisiaj trafiłam* na nowy blog Studyty: http://theorros.wordpress.com/
OdpowiedzUsuń*Nie dzięki własnej przemyślności, nie. Po prostu autor zostawił komentarz u Twardocha.
pozdrawiam,
allegra walker
Ha! Dzięki!
OdpowiedzUsuńMamy na każdym kroku kamerki, totalny bałagan w retencji danych i nie tylko tam, planujemy systemy inwigilacji oświatowej i dziesiątki innych narzędzi nadzoru – już dawno przegoniliśmy niektóre wizje SF. Naprawdę, nie dziwi mnie przy tym pomysł na grzebania komuś w genach. Wszak cele są szczytne, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńA przy okazji wszystko pod kontrolą.
Jeśli chodzi o futbol, to początkiem wielkich zmian byłoby wprowadzenie powtórek z kamer dla sędziów. No, ale na tym pewnie straciłyby kluby piłkarskie, bo ich zawodnicy musieliby grać bardziej fair, a to rozgrywkę przecież zabije. Taniej sprawdzać DNA. Co dałoby więcej przyjemności z faulów. Zawodnik o mniejszej skłonności do kontuzji mógłby więcej przyjąć na swoje nogi i mniej "zużywać" klubowego piłkarza.
OdpowiedzUsuńPiękny świat nas czeka.