28.11.2011

170. czytelniada, listopad.

Tym razem już jest nie tylko w zapowiedziach, ale i w księgarniach - antologia Science Fiction Powergraphu. Lektura zawartych w niej opowiadań sprowadziła na mnie uczucie kojarzące się z powrotem do domu. Dorastałem na powieściach Lema (bo z fantastyki tylko one były w domu, zanim zacząłem naciągać rodziców na inne) oraz na piśmie "Fantastyka", które długo ignorowało istnienie fantasy. Fantastyka przez kilka lat istniała dla mnie przez kilka lat niemal wyłącznie jako scence fiction właśnie. Teraz proporcje te są odwrotne. Przynajmniej część opowiadań w antologii wydanej prze Powegraph napisali autorzy dorastający w tym samym czasie, co ja i chyba dzielimy podobne doświadczenie czytelnicze. Co nie znaczy, że "Science fiction" zawiera wyłącznie teksty przywołujące skojarzenia ze "starymi dobrymi czasami". Niemniej dobrze napisanego klasycznawego SF jest tam wystarczająco dużo, bym poczuł się swojsko i błogo. W moim przekonaniu także ci, którzy wolą inne formy fantastyki niż SF powinni sięgnąć po antologię, choćby po to, by skosztować czegoś innego. Tym bardziej, że nazwiska takie jak: Nowak, Zbierzchowski, Miszczak, Kosik czy Cetnarowski gwarantują wysoki poziom. O tym, że w atologii znajduje się i mini powieść Dukaja wiedzą wszyscy.

Dla kolejnego tomu cyklu Martina odłożyłem na bok lekturę przygód Fafryda i Szarego Kocura, do których wróciłem po kilku latach. Popełniłem błąd. Cykl Leibera mam w całości, natomiast na dokończenie "Tańca ze smokami" będę musiał poczekać. W efekcie przeczytałem tylko pół powieści i nie mogę się oprzeć nadziei, że była to ta gorsza połowa. W "Tańcu ze smokami" nie znalazło się wiele istotnych wydarzeń, a te, które naprawdę mają znaczenie zostały chyba zbyt słabo zaznaczone. Bohaterowie podlegają zmianom, bardzo możliwe, że istotnym zmianom, niestety jak na złość trzy z głównych postaci tego tomu zachorowały na pasywność. Co gorsza Martin chyba obawia się, że czytelnicy mogliby przegapić niektóre rozterki bohaterów, dlatego na wszelki wypadek przypomina nam o nich co chwila. Tyrion zabił ojca i jest mu z tym mimo wszystko niewyraźnie? Będziemy o tym czytać przez caluśki tom. Na wszelki wypadek tymi samymi zdaniami w bardzo podobnych kontekstach. Martin nie stracił oczywiście talentu i nie zapomniał jak pisać bestsellery, "Taniec ze smokami" wciąż czyta się nieźle. Niemniej lekturze towarzyszy poczucie dużego niedosytu i - w moim przypadku - rozczarowanie.

"Miecze i mroczna magia" to nie kolejny tom cyklu Leibera, jak mógłby sugerować tytuł, ale kolejna antologia fantasy. Kupiłem ją przede wszystkim ze względu na opowiadanie Cooka, osadzone w świecie Czarnej Kompanii. Cook opisał w nim małą przygodę Konowała i spółki w służbie Pani, już po wydarzeniach opisanych w tomie pierwszym, ale przed tymi z tomu drugiego. Pomiędzy nimi mija kilka lat, Cook ma więc do czego wracać, jeśli zechce. Co dzieje się w opowiadaniu? Ano, chłopaki grają w tonka, piją, nudzą się i szykują przekręt na wieść, że do miasta, w którym stacjonują ma przybyć Kulawiec. Prócz Cooka przeczytałem w tej antologii także opowiadanie Eriksona. Zabawne, ale także traktuje o przygodach grupy najemników. Dość udanie łączy nastrój fantasy i westernu, w którym grupa awanturników przybywa do zapadłej dziury zamieszkanej przez grabarza, barmana i podstarzałą dziwkę. Napisane zostało lekko i z typowym dla Eriksona humorem (czyli niespecjalnie finezyjnym).

Dawno nie czytałem fantastyki ciurkiem. A przecież nie napisałem o wszystkim, co przewinęło mi się przez ręce, lecz o lekturach z ostatniego tygodnia. Przez ostatnich kilka miesięcy raczej odpoczywałem od fantastyki, listopad przyniósł odmianę. Ten tydzień będzie nieco inny - "K." Calasso - najnowsza wydana u nas książka Calasso, poświęcona Kafce, zbyt długo czeka już na półce.

5 komentarzy:

  1. Pisząc o antologii zapomniałeś o pisarzu Majce. A to właśnie po jego, trzecim z kolei opowiadaniu, padają słowa "jeśli tak będzie dalej, to jestem w siódmym niebie". :D
    Chociaż przyznam, że chyba zapowiadałeś na Krakonie trochę inny tekst. Coś o transferach osobowości i teleportacji do innych układów, o ile pamiętam. Pomerdało mi się, czy taki tekst istnieje (i gdzieś się pojawi)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Krakonie? Hm...

    Z tekstami do tej antologii wiąże się zabawna historia. Otóż szczęśliwie zgadaliśmy się z Andre coś ze dwa lata temu (chyba) na temat - co kto do niej pisze. Okazało się, że pisaliśmy niemal to samo opowiadanie:P. Tak się tym przejęliśmy, że każdy porzucił pierwotny projekt i napisał zupełnie inny tekst. Najprawdopodobniej na Krakonie mówiłem o tamtym, pierwotnym pomyśle. On, zapewne jeszcze wróci, ale na razie czeka, aż znajdę do niego nowy klucz.

    OdpowiedzUsuń
  3. SF-a zostawiam sobie na wolniejszy, około świąteczny okres. Na antologię fantasy też mam chrapkę - szkoda, że całości nie czytałeś, to powiedziałbyś, czy warto.

    Martin niestety zawiódł - nawet jako wielki fan "Pieśni..." czułem się "Tańcem..." rozczarowany, nie tylko z powodów, o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. @agrafek: na Krakonie. Przypomniało mi się, bo toczyliśmy fajną rozmowę n/t problemu zachowania ciągłej tożsamości przy nieciągłej świadomości, co uciąłeś mówiąc, że rozwiązanie będzie w antologii :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak, pamiętam tą rozmowę! No to rzeczywiście, plany się zmieniły i rozwiązanie będzie w jakiejś innej antologii:). Chyba:P.

    OdpowiedzUsuń