7.02.2012

180. Jest sobie Rosja

Całkiem niedawno pisałem o powieściach Konrada Lewandowskiego, których bohaterem uczynił on Polaka służącego z przekonaniem w armii carskiej. Uczyniło to tę postać o tyle wyjątkową, że do patriotycznego obowiązku należy przecież u nas postrzeganie carskiej Rosji wyłącznie jako wroga. Bohater Lewandowskiego tymczasem tak rozumujących patriotów ma za szkodliwych a tępych idealistów i dopiero z czasem odkrywa, że Rosja niekoniecznie jest taka, jak chciałby ją widzieć. Jak to odkrycie na niego wpływa przekonają się ci, którzy sięgną po książki, bo nie o rozterki młodego Lawendowskiego chodzi w niniejszym wpisie, w każdym razie nie do końca.

Każdy, kto podjął wyzwanie zmierzenia się z "Wojną i pokojem" Tołstoja stanął wobec przykrego dysonansu - w tej powieści ważne role pełnią szlachetni Rosjanie, w dodatku lejący naszych! O ile Dostojewski czy Gogol ułatwiają lekturę polskiemu czytelnikowi szafując postaciami Rosjan podłych, czasem pokracznych, czasem pogubionych i skłóconych z życiem (tych akurat łatwiej polubić, nawet jeśli urodzili się w narodzie zaborcy), Tołstoj pozostawał dla polskiego czytelnika bezlitosny - niektórzy sercem oddani carskiej Rosji Rosjanie są szlachetni aż do bólu. Jak tu czytać taką powieść? Owszem, mnóstwo w niej Rosjan małostkowych, czasem okrutnych, czasem tępych - jest się czego uchwycić. Ale ci dobrzy? Mam wrażenie, że jak zawsze cwany naród polski poradził sobie i z tym wyzwaniem. Wcale często powtarzamy, że Rosjanie to fajni ludzie, tylko Rosja jakaś taka nieudana. Czy wymyślono to, by poradzić sobie z Tołstojem, czy wcześniej, by np. wyjaśnić, że zacni Piastowie czasem się z ruskimi książętami lali, a czasem wspólnie z nimi lali, nie wiem. Grunt, że dysponujemy wytrychem. A on ciągle się nam przydaje.

Rzecz warta jest poważniejszego opracowania, sięgającego po źródła inne tylko niż współczesna proza rozrywkowa. Ponieważ jednak ten blog skupia się przede wszystkim na współczesnej fantastyce, z dużym akcentem polskim, pozwolę sobie pozostać wiernym lokalnej tematyce. A jakoś tak się składa, że polska fantastyka "lubi" zahaczać o tematykę rosyjską. Przywołałem Lewandowskiego, ale przecież nie jest on osamotniony. Pilipiuk cały czas kręci się literacko w rejonach wschodnich i wcale nierzadko sięga do czasów carskiej Rosji właśnie. Przechrzta częściej już pisze o wspaniałości współczesnych rosyjskich służb specjalnych, albo o Rosji sowieckiej. A wcześniej jeszcze Pacyński chętnie podkreślał sympatię do Rosji. Czy wszystko to panslawiści?

Trudno się dziwić, że tematyka rosyjska jest tak obecna w naszej literaturze popularnej. Rosja to największy i najpotężniejszy z naszych sąsiadów, z którym wojowaliśmy przez całe wieki i od którego niejednokrotnie pozostawaliśmy w zależności, "to raz". Wszyscy wymienieni przeze mnie autorzy zapoznawali się w czasach szkolnych z językiem rosyjskim oraz rosyjską literaturą, "to dwa". Ktoś kierujący się także zdrowym rozsądkiem, a nie tylko miłością do pisania może dojść do wniosku, że warto pisać o Rosji, bo może wtedy zainteresować się polskim autorem tamtejszy, o ileż większy od naszego, rynek czytelniczy, "to trzy". I wreszcie - Rosja to ogromne wielonarodowe imperium, które mieliśmy i mamy pod bokiem, którego częścią sami kiedyś byliśmy. To wprost wymarzony temat dla literatury przygodowej, "to cztery".

A jednak mnożą się pytania. Wszak od wieków przebywamy po sąsiedzku (ze wszystkimi tego konsekwencjami) z Niemcami. Wielonarodowe imperium to także imperium Habsburgów, które w dodatku np. krakowianie, darzą sporym sentymentem. Czemu więc polscy fantaści, jeśli już piszą o Niemcach to niemal wyłącznie w kontekście drugiej wojny światowej i Grunwaldu? Czemu Lewandowski nie kazał swojemu bohaterowi służyć Austro-Węgrom? Czemu bohaterowie Przechrzty nie współdziałają w ramach NATO z niemieckimi kolegami, albo nie miotają się w potwornościach nazistowskiego totalitaryzmu? Niemcy i Austriacy do spółki spełniają prawie wszystkie punkty, które odnotowałem w stosunku do Rosji. Czemu więc Rosji w polskiej literaturze rozrywkowej pełno, a Niemiec i Austro-Węgier prawie wcale nie ma?

Da się wyjaśnić i to. Nie jesteśmy jedyni. Z jakichś powodów ani Niemcy (wyjąwszy szaleństwo drugiej wojny światowej) ani obywatele Austro-Węgier (wyjąwszy jedną księżniczkę i jednego wojaka) nie są fascynujący - nie tylko dla nas, także dla tzw. zachodu. Rosja, posiada duszę, Rosja przyciąga uwagę, Rosja pochłania. My przynajmniej możemy wykpić się słowiańskim pokrewieństwem, dla którego prócz bohaterów literatury rosyjskiej lubimy także Szwejka wyśpiewującego pieśni na cześć cesarza i sprzedającego pokątnie upstrokacone kundle. Niemniej, gdyby kierować się tylko współczesną literaturą rozrywkową, można by dojść do wniosku, że Polska nie leży wcale, jak narysował Mleczko, "między Rosją a Niemcami", ale między Rosją a resztą świata.

Aż dziw, że nikt nie zrobił jeszcze antologii polskich opowiadań fantastycznych poświęconych Rosji. Teraz moda na antologie tematyczne przygasła, ale przecież jeszcze całkiem niedawno takie wydawnictwa cieszyły się wielkim powodzeniem. Nie wydaje mi się, by pomysł takiej antologii nie pojawił się w niczyjej głowie. Czemu więc go nie zrealizowano? Czy dlatego, że każdy kontekst, w którym pojawia się temat Rosji natychmiast zaczyna ociekać polityką? Jednak opowiadania i powieści Lewandowskiego, Pilipiuka, Przechrzty czy Grzędowicza sugerują, że zawartość takiej antologii mogłaby okazać się zaskakująca i interesująca. W każdym razie dla tych, którzy polską fantastyką się nie interesowali i nie odkryli jeszcze, że wcale niemało polskich autorów pisuje współcześnie o Rosji i Rosjanach w sposób dalece odmienny od obrazu, jaki możemy znaleźć w najpoczytniejszych dziennikach. By rzecz dopowiedzieć - nie piszą wcale panegiryków. Niemniej, z - podkreślę - literatury rozrywkowej, czasem bardzo prostej, wyłania się obraz wcale interesujący, niejednoznaczny i bynajmniej nie spłycony i uproszczony.

8 komentarzy:

  1. Rusofilia jest też szmerglem polskiego konserwatyzmu. Do extremum doszedł Jęczmyk pisząc, że Putin to obrońca świętej wiary prawosławnej i jedyny chrzescijański władca na świecie.
    Winne są być może zabory. Większa część Polski (w tym Ziemie odzyskane, na które przecież zwalili się przesiedleńcy z Kresów) to dawny zabór rosyjski. Galicja i Wielkopolska funkcjonują w świadomości zbiorowej na zasadzie ciekawostki, Pomorze nie funkcjonuje w ogóle, Śląsk się polskości wypiera.
    Przez to mam problem ze wszystkimi sporami, gdzie przywołuje się stereotyp Polaka-powstańca. Ta tradycja jest mi kompletnie obca. A przecież mimo tego jestem dalej Polakiem.
    Z Falkonu wracałem w jednym przedziale z Andrzejem Pilipiukiem. To było dwa dni po marszu niepodległości (ale prze konwent nie wiedzieliśmy, jaka awantura się z tego zrobiła). Pilipiuk pokazał na laptopie teledysk z ukraińskimi nacjonalistami i rzekł mniej więcej coś takiego, że jakby nasi zaprosili kolegów z Kijowa, to by dopiero lewakom pokazali. Bardzo się zdziwiłem, bo ja bym raczej zaprosił jobbików z Budapesztu. Wschód jest mi obcy. Szwejk jest moim rodakiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. A widzisz, ja też dałem się złapać na "rosyjską duszę". Czy Austro-Wegry nie mają duszy? Literacko kojarzy nam się z nimi przede wszystkim Kafka i Szwejk, a zatem absurd pomieszania chaosu i biurokracji. Mozna odnaleźć w tym fantastykę, ale chyba nie magię. Z drugiej strony Dracula też mieszkał na terenie Austro-Węgier.

    Zapraszanie nacjonalistów z Kijowa, żeby na ulicach Warszawy lali się z anarchistami z Berlina wydaje mi się surrealistyczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. W ogóle uliczne lanie jest średnio mądrym pomysłem na dyskurs :)

    "Duszę" ma chyba tylko Rosja. Nie słyszałem zbliżonego określenia o żadnym innym narodzie. Nie mają jej ani Polacy, ani Niemcy, Austriacy, Brytyjczycy, Grecy, Chińczycy czy Japończycy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swoją drogą, ciekawe, czy jest jakieś porządne opracowanie poświęcone temu, jaki wpływ mają na nas do dziś zabory. Jak wyglądają np. linie kolejowe widać na mapach umieszczanych w pociągach, wciąż wschód kraju jest uboższy od zachodu, podobnie rozkładają się sympatie wyborcze to wiadomo. Językoznawcy mogliby pewnie godzinami opowiadać na temat tego, z jeżykiem polskim zrobili zaborcy, gdzieś, kiedyś, przy okazji zakuwania do egzaminu z historii wsi polskiej czytałem coś na temat folkloru. Ale czy ktoś spróbował zrobić jakieś opracowanie zbiorowe? Ja takiego nie znam, ale też nie szukałem nigdy.

    Zastanawiam się teraz nad kluczem bohaterów literackich. Ponieważ nawet w powstaniach najczęściej biliśmy się z Rosją, to "literatura powstańcza" traktuje właśnie o niej. A warto zaznaczyć, że nawet przygody Tomka Wilmowskiego zahaczają o taka literaturę, wszak ojciec Tomka zmykał za granicę przed Ochraną. Bohaterowie romantyczni też najczęściej leją się z Moskalami i ciąży na nich trauma niepowodzenia napoleońskiej kampanii i wielkiego odwrotu. Nawet - he he - Dumanowski, choć krakus, doświadczył tamtej militarnej katastrofy. Tak z pamięci przychodzą mi do głowy bohaterowie Gąsiorowskiego, którzy w armii Księstwa warszawskiego stawiali czoła wojskom austriackim. A już u Sienkiewicza w "Ogniem i mieczem" niemieccy najemnicy jawią się jako postacie całkiem sympatyczne i bohaterskie. No, ale to daleki trop.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak kolei w Królestwie to nie wynik zacofania, ale logiczna decyzja Rosjan. Uznali, że nie ma sensu budować infrastruktury tam, gdzie zniszczy ją potencjalna wojna. Z tego samego powodu Austriacy nie budowali niczego w Galicji, a cały przemysł przenieśli do Czech (60% cywilnego przemysłu A-W i 90% zbrojeniowego przypadło później Czechosłowacji).
    Z sympatiami politycznymi też nie wiadomo za wiele. Te mapki z nałożonymi granicami zaborców na wyniki wyborów są dosyć prostackie i szybko je wyśmiano (podstawiając zdawalność matur, bezrobocie, zadłużenie i spożycie wina). Ten podział obowiązuje może na starych polskich ziemiach, bo na zachodzie raczej nie.
    Ale dość polityki :) Musi być w tych Rosjanach coś więcej, niż tylko zabory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - miało być o Rosji, a my jak zwykle o sobie:).

      Przypadkiem uzupełnia ten wpis nowy tekst na Jawnychsnach - o apokalipsie w rosyjskich grach. Od razu przypomniało mi się, jak pierwszy raz grałem w "Stalkera" i jak swojsko poczułem się chodząc po ukraińskiej wsi (co z tego, że pełnej mutantów, skoro krajobrazy i architektura w niej jak najbardziej swojska) i gdy uzbrojeni po zęby kolesie siedzący przy ognisku mówili po rosyjsku, a nie znowu po angielsku.

      "Ruscy" dla zachodu to w popkulturze przede wszystkim gangsterzy i agenci. Niby lata minęły od zimnej wojny, a wciąż powstają filmy w typie "Salt". Kojarzycie innych Rosjan w zachodnich filmach, grach czy powieściach? No, w grach mogą być jeszcze żołnierzami gromiącymi Niemców.

      W kontekście kulturowym - wiadomo - Rosja to kraina z baśni, pełna niekończących się lasów, zasad odmiennych od tego, co znają ludzie cywilizowani i tak niejasnych, że Kraina Czarów ma w porównaniu z Rosją zasady jasne i proste. W tej baśniowej krainie ludzie są prości, serdeczni i groźni równocześnie. Mają swoje wyraziste słabostki, które czynią ich tak wdzięcznymi dla popkultury - dużo piją, chętnie śpiewają, płaczą nad własnym losem i zabijają bez mrugnięcia okiem.
      Żeby było jeszcze egzotyczniej - posługują się alfabetem też haj z baśni - niezrozumiałe jego litery są miękkie, chętnie się zaokrąglają, czasem przypominają nam kształty naszych liter, ale za złudnymi podobieństwami znaku kryją się zupełnie inne dźwięki.

      Do tego Rosja ma piękne zamki i pałace, bajecznie bogatych arystokratów, piękne księżniczki i carów - brodatych dobrodziejów mieszkających w bursztynowych komnatach w zamkach, których wieże zawsze pokryte są śniegiem.

      Polska, Serbia, Chorwacja nie mogłyby stać się dla zachodu krainami z baśni - brak im szeregu atrybutów. Brak tego bajkowego cara i jego bogactwa. Polska leży zbyt blisko i jej zasady są mimo wszystko znajome. Serbia czy Chorwacja nigdy nie były potęgami, zresztą dla zachodu to wieczni poddani Turcji. O, Turcja mogłaby rywalizować z Rosja o miano kraju z baśni, ale jest jednak zbyt obca.

      Usuń
  6. ">>Duszę<< ma chyba tylko Rosja. Nie słyszałem zbliżonego określenia o żadnym innym narodzie. Nie mają jej ani Polacy, ani Niemcy" -- Niemcy mają równie potężnego Geista.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście. Ale do Geista nie da się przytulić i wypić z nim trudno i pośpiewać... Jakiś strasznie zimny ten Geist, a Dusza jednak swojska.

      Usuń