7.08.2015

niealbania

W "O wojnie domowej" Juliusza Cezara znajduje się czternaście wspomnień o Orikum. Na początku stacjonowały tu wojska Pompejusza, potem miasto wraz z portem przejął Cezar, a potem przechodziło z rak do rąk, aż wszyscy zginęli lub pomarli, imperia upadły kilka razy i przyjechałem tu ja, by tarzać się w bezproduktywnym odpoczywaniu.

Może nie tak do końca bezproduktywnym. Zachmurzyło się, trochę grzmi za górami. Wieje przyjemny, ciepły wiatr. Wyszedłem więc na taras, by przeczytać wreszcie najnowszą powieść Wita Szostaka. Mam ją już chyba od miesiąca albo dwóch i dopiero teraz znalazłem czas, by wreszcie nad nią przysiąść.



Oderwałem na chwilę myśli od lektury. Spojrzałem na wzgórza, na leżące za nimi sioło, obecnie równocześnie bliskie Orikum, jak i mu dalekie, możliwe, że mieszkańcy tych dwu miejscowości znają się tylko na gruncie handlowym;pierwszego dnia mojego pobytu tutaj pani w sklepie tłumacząc, że wszystkie jej sery są produktem lokalnym wskazywała właśnie w kierunku tamtej wioski. To Tragjas - biała wysepka na niespokojnym morzu brązowo-żółto-zielonych wzgórz. Kiedyś wejdzie tu Unia albo jakaś inna wielka pompa inwestycyjna i połączy sioło z Orikum i całą resztą świata. Zasieje puste dziś wzgórza setkami domków, które prędko wykupią szczęściarze z krajów, w których ceny tutejszych nieruchomości oznaczać będą może kilka miesięcy spłacania kredytu, i jeśli znów wyjdę tu na taras, zobaczę miasto pod górami.

Na razie można tu od miasta odpocząć. 



Oderwałem na chwilę wzrok od pustych jeszcze wzgórz. I pomyślałem, że jeśli dopiero teraz znalazłem czas na czytanie nowej powieści Szostaka, to chyba z moim życiem, które na razie uśpiłem tysiąc sześćset kilometrów stąd, coś jest chyba nie do końca tak, jak być powinno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz